Subskrybuj
Udostępnij
Udostępnij
Osadź
Cała ta wystawa była przygotowywana dwa lata. Był czas, żeby się dobrze zastanowić, jak ją dostosować do wrażliwości dużej części Polaków i jak pogodzić opowieść o losach pewnego specyficznego regionu
Tytuł brzmi „Mieszkańcy Pomorza”. To nie jest „Polacy powoływani do wojska niemieckiego”, tylko „Mieszkańcy Pomorza”. I na tej wystawie te określenia są używane wymiennie. To nie jest oczywiste, bo na terenie Pomorza żyła cała gama ludzi o bardzo różnym stosunku do polskiej tożsamości
Od osób, które były polskimi patriotami, ale przyjmowały niemiecką listę na zasadzie dramatu, nie chcąc opuszczać tych ziem, po osoby, które były koniunkturalistami, mówiąc: „jak była Polska, to byliśmy Polakami, a jak przyszli Niemcy, to nie akcentowaliśmy polskości.” I wreszcie były osoby, które bardzo wyraźnie uważały się po prostu za Niemców mieszkających na tych terenach
To, że autorzy uciekają od tych kwestii, jest pierwszą sprawą konfliktogenną. Trzeba było o tym mówić bardzo wyraźnie. Druga sprawa jest taka, że wystawa omija bardzo wiele wątpliwych sytuacji, które przecież istniały. Na przykład młodzi ludzie, którzy pod wpływem niemieckiej propagandy zgłaszali się na ochotnika, albo tacy, którzy wczuwali się w pewne atuty, które dawał niemiecki mundur
Trafił pan w dziesiątkę, bo to jest wizja egzystencjalistyczna, która niechętna jest przyporządkowywaniu jednostki do narodu. Ona mówi: każdy z nas miał swój los, na który nie miał dużego wpływu. Jeden zostawał katem, drugi ofiarą — no tak trafiło. A ja mówię: nie, tak nie było
Mój dziadek, który pochodził z Pomorza, urodził się w Malborku, przed wojną działał w Polskim Związku Obrony Kresów Zachodnich i musiał uciekać do Generalnej Guberni, bo ciążył na nim wyrok śmierci za bardzo aktywne zaangażowanie się w polskość. O takich sytuacjach trzeba mówić
Jeżeli się to omija w ramach takiej politycznej poprawności, że nie można oceniać wyborów moralnych mieszkańców Pomorza, w stylu „było, jak było, pokażemy wam, ale nie będziemy tego oceniać”, to potem powstaje wystawa, która oburza tych, którzy za deklarowanie swojej polskości płacili ogromną cenę
Przez dwie kadencje byłem w Radzie Muzeum II Wojny Światowej. Gdybym w tej kadencji, z której zostałem usunięty decyzją pana ministra kultury, nadal w niej zasiadał, protestowałbym przeciwko wspieraniu przez muzeum tak nieprzemyślanej wystawy. Bo tu nie chodzi o to, żeby o tym temacie nie mówić. Chodzi o to, żeby ten temat podejmować w sposób uczciwy i mądry. To nie jest tak, że placówka historyczna może robić, co chce, bez żadnej kontroli. To jest kwestia, która ma prawo być dyskutowana przez wszystkich obywateli, bo my na te wystawy płacimy z naszych podatków
Bądź na bieżąco z treściami publikowanymi na portalu wnet.fm. Nie przegap najbardziej aktualnych wywiadów z ludźmi kultury, politykami, ekspertami od geopolityki i spraw międzynarodowych. To tutaj możesz odsłuchać rozmów z takich audycji jak Poranek Wnet, Popołudnie Wnet czy Kurier w Samo Południe.
Zachęcamy też do słuchania Radia Wnet na żywo!
Słuchasz? Oglądasz? Wspieraj!
zrzutka.pl/wnet
Wszystkie programy przygotowywane są przez nasz zespół dziennikarzy.