Rowery dla Umysłu

Rowery dla Umysłu Trailer Bonus Episode 13 Season 1

Rowerem przez pustynię – MTB jako najlepszy środek zwiedzania świata – rozmowa z Agnieszką Jurewicz

Rowerem przez pustynię – MTB jako najlepszy środek zwiedzania świata – rozmowa z Agnieszką JurewiczRowerem przez pustynię – MTB jako najlepszy środek zwiedzania świata – rozmowa z Agnieszką Jurewicz

00:00
W 13. odcinku kontynuujemy temat turystyki rowerowej, tym razem w wydaniu MTB. Zapraszam na kolejną rozmowę z Agnieszką Jurewicz z Fundacji POMBA.

🚵‍♀️ Z odcinka dowiesz się m.in.:
Dlaczego warto zwiedzać świat na rowerze MTB
  • 🎒 Jak pakować się na wakacje z rowerem górskim?
  • 🛄 O podróżowaniu z rowerem MTB w różnych częściach świata.
  • 🌄 O najlepszych regionach MTB w Polsce.
  • 🚆 Jak wykorzystać kolej w turystyce MTB?
  • 🏙️ Jakie miasta najlepiej zwiedzać rowerem?

🗒️ Notatki i linki do odcinka:
Partnerem podcastu jest Fundacja POMBA, wspierająca zrównoważone kolarstwo górskie w Polsce.

🫶 Rozwój podcastu

Jeśli chcesz pomóc w rozwoju podcastu oceń proszę Rowery dla Umysłu w Apple Podcasts i Spotify oraz na YouTube.

Będę wdzięczny za polecenie podcastu znajomym 🙏

  • (00:00) - 🍿 Teaser
  • (01:56) - 🎶 INTRO
  • (02:51) - 🚴‍♀️ Single są Fajne
  • (07:11) - 🚵‍♀️ Turystyka MTB
  • (13:40) - 🚶‍♀️ vs. 🚴‍♀️
  • (18:44) - 🚴‍♀️ vs. 🚙
  • (21:33) - 🚴‍♀️ Zwiedzanie miast rowerem
  • (23:59) - 🚅🚲Rociągowanie i troczenie
  • (29:26) - 🚴‍♀️🎒 Transfer na MTB
  • (37:04) - 🚴‍♀️ Ergonomia na MTB
  • (38:49) - 🤑 Rabat POMBA
  • (41:49) - 🚴‍♀️ Turystyka miejska rowerem
  • (47:12) - 🚵‍♀️🇵🇱
  • (50:28) - 🚆 ➕ MTB
  • (56:25) - 💼 Rower w torbie
  • (58:16) - 🌄 Świeradowskie polecajki
  • (01:00:19) - 👋 Outro

Zostaw nam feedback - formularz kontaktowy

Creators & Guests

Host
Rafał Sobolewski
Pasjonat rowerów, dobrej urbanistyki i transportu szynowego. Przez lata tworzyłem podcasty technologiczne Bo Czemu Nie? i Nie Ma Biura, ale dziś wiem już, że prawdziwy “Rower dla Umysłu” to coś więcej niż kolejny gadżet technologiczny.
Guest
Agnieszka Jurewicz
Na rowerze na poważnie od: 2009 | Instruktorem jest od: 2011 (certyfikat EO-MTBing) | Uwielbia: non-stop shredding z pięknymi widokami | Nie znosi: tłoku, marnowania przewyższenia nudnymi trasami | Trolluje: lekkością przetaczania po kamieniach | Trzyma się zasady: żeby jeździć trzeba jeździć

Comments and Discussion

Reply on Bluesky here to join the discussion.

0 likes 0 reposts 0 replies
No comments yet. Be the first by replying on Bluesky!

    What is Rowery dla Umysłu?

    Odkrywaj rowerową Polskę - aktywna mobilność, turystyka, technika jazdy i infrastruktura.
    Podcast o rowerowej rewolucji, która zmienia nasze miasta i regiony oraz sposób myślenia.
    Rafał Sobolewski oraz eksperci pokazują rower jako klucz do zrównoważonej, inteligentnej przestrzeni. Odkryj nowe perspektywy – dosłownie i w przenośni – dzięki podróżom na dwóch kółkach.

    # Teaser

    Agnieszka: W zależności od tego, jaki jest transfer, tak? Bo jak na przykład w Izraelu było tak, że z jednej miejscowości nad Morze Martwe było do zrobienia 120 kilometrów przez pustynię, ale takimi łatwiejszymi trasami, to uznaliśmy, że spróbujemy. I jechaliśmy właśnie z De Boquer do Morza Martwego. Zajęło nam to cały dzień i jechaliśmy wtedy po prostu ze wszystkimi gratami, jakby na sobie.

    Rafał: Myślę, że ważnym czynnikiem jest dostęp do kolei, który z roku na rok poprawia się właśnie w Sudetach. Na Kotlinę i na Kłodzko taki pomysł mi przyszedł na turystyczny urlop rowerowy MTB, że gdyby nocować w Kłodzku, to można za dwa lata, jak zrewitalizują już linię do Stronia Śląskiego, no to z Kłodzka możemy pojechać sobie na przykład rano wsiąść do pociągu i wyjechać gdzieś w góry w pięć różnych stron.

    Agnieszka: Ale powiem tak, jak każdy szanujący się lokales, najlepsze trasy są u nas, gdzie tu mam na myśli po prostu całość Sudetów. Największa różnica, jeśli chodzi o pozostałe góry, to są niekoniecznie widoki, niekoniecznie klimat, bo tu każdy mógłby się kłócić, co ma lepszy klimat, co ma lepsze widoki, ale tu jest bardzo nietypowy czynnik, a mianowicie skład gleby.

    # Intro

    Rafał: [muzyka] Cześć, witam Was w podcaście Rowery dla umysłu, gdzie rower jest czymś więcej niż najbardziej efektywnym środkiem transportu. Jestem Rafał Sobolewski i zapraszam Was w kolejną inspirującą podróż na dwóch kółkach. [muzyka] W dzisiejszym odcinku po raz kolejny mam przyjemność gościć Agnieszkę Jurewicz z Fundacji POMBA, która jak pewnie pamiętacie jest partnerem tego podcastu. Fundacja POMBA wspiera i propaguje rozwój zrównoważonego kolarstwa górskiego w Polsce oraz prowadzi szkolenia z techniki jazdy w terenie. Agnieszkę mieliście już okazję posłuchać w odcinkach pierwszym, drugim oraz siódmym, a tym razem wzięliśmy na tapet temat turystyki rowerowej w wydaniu MTB. Agnieszka ma z tym spore doświadczenie, podróżowała ze swoim fulem MTB nie tylko po Polsce, ale też po takich krajach jak Japonia czy Izrael.

    Rafał: Temat okazał się na tyle szeroki, że będzie kontynuowany w jeszcze kolejnym odcinku, w którym płynnie dojedziemy do listy najczęstszych awarii jakie zdarzają się na szlaku i porad jak sobie z nimi radzić oraz jak im zapobiegać. Pamiętaj więc, żeby zaobserwować rowery dla umysłu w swojej aplikacji do podcastu, żeby nie przegapić kolejnych odcinków. Tymczasem zapraszam Was już na rozmowę z Agnieszką.

    # Początek rozmowy

    Cześć Agnieszka.

    Agnieszka: Cześć Rafał.

    Rafał: Powiedz nam jaką ostatnią ciekawą wycieczkę na rowerze odbyłaś?

    Rafał: Może coś nowego odkryłaś, coś ciekawego zwiedziłaś?

    Agnieszka: To tak najbardziej ostatnio jeździłam na trasach, że tak powiem przydomowych. Więc przypomniało mi się, że single są fajne. Taka bardzo ciekawa odkrycie.

    Rafał: Tak, mówiliśmy też o tym w naszych pierwszych odcinkach, że single są fajne.

    Agnieszka: Tak. Ale zwłaszcza po prostu ten odcinek, który robiłam, bo to jest tak, że robiłam tę czarną nitkę po stokach Czerniawskiej Kopy i po prostu wybrałam najlepszy wjazd jaki tam jest, po prostu akurat go robiłam. I robiłam go aż do granicy. Przekraczałam w ten sposób granicę i tam wypadałam na asfalt.

    Agnieszka: A później zamiast jechać asfaltem, to taką cicho ciemną drogą pojechałam na taki zjazd, który robimy, który normalnie robimy z samego Smreku. Zaczyna się czeskim zielonym szlakiem, czyli szlakiem zielonym, który jest po czeskiej, po drugiej stronie granicy jest polski zielony szlak, tak żeby łatwo było nawigacyjnie.

    Rafał: Tak. Tak. One się nie łączą ze sobą czy się łączą?

    Agnieszka: Nie, nie łączą się ze sobą.

    Rafał: Nie łączą się.

    Agnieszka: Na górze jest w ogóle zabawnie, bo wejście czy wjazd na nie to jest 100 metrów.

    Rafał: Tak.

    Agnieszka: Czyli możesz po prostu 100 metrów różnicy i po płaskim. Czyli bardzo łatwo jest się pomylić na początku, a jedno wypada w stronę Czech, drugie wypada na Czerniawską Kopę, czyli rozjeżdżają się tak, wiesz, no...

    Rafał: Aha. Czyli one się zaczynają z punktu rozpoczęcia tych szlaków, że tak powiem są 100 metrów od siebie i jeden idzie do Czech, drugi do Polski.

    Agnieszka: Dokładnie tak. Jedno jest po polskiej stronie granicy, drugie po czeskiej stronie granicy i po prostu zjeżdżają jedno bardziej do Czech, drugie bardziej do Polski. Więc tak, bardzo dużo osób spotkałam zresztą na tych szlakach, które źle poszły z góry i się zastanawiały na dole jak pójść, to tam trudniej było im wyjaśnić. Ale w każdym bądź razie ten czeski zielony szlak w pewnym momencie przestaje być tam kamienistą ścieżką i robi się szutrem. To ja dojechałam tym szutrem tak naprawdę od dołu, a wjechałam w taką kontynuację tego czeskiego zielonego szlaku na wprost, który jest po prostu starym przebiegiem szlaku i bardzo przyjemnie można nim pojechać, a potem znowu magicznymi ścieżkami w stronę i tam jeszcze kawałek singla i do Polski. I ogólnie najważniejsze z tego, że zarówno było trochę jazdy po singletrackach, jak i trochę jazdy po trochę bardziej technicznych ścieżkach, ale dalej jeszcze łatwych, więc fajnych na początek sezonu, a podjazd w dalszym ciągu też był jak na góry łagodny. Więc to takie z małych odkryć lokalnych.

    Rafał: Nie odczuwałaś dyskomfortu na plecach i kolanach.

    Agnieszka: Tak, więc nie odczuwałam dyskomfortu na plecach i kolanach. O, a teraz mi się przypomniała jeszcze jedna ciekawostka, bo jak właśnie chodziłam, bo właśnie trochę mnie bolały plecy i w ramach aktywności szłam po prostu na spacer zamiast jechać na rower, to przypomniałam sobie, że w Czerniawie są dwie groty. Jedna jest bardziej w strefie, powiedzmy, bardziej przy pijalni wody, więc tę pewnie kojarzysz.

    Rafał: Mhm.

    Agnieszka: A druga grota jest bardziej w dole Czerniawy. I ona jest tak naprawdę o 100 metrów od przebiegu singletracka. Też. Czyli można by było się zatrzymać na singletracku, przejść 100 metrów i będzie się właśnie w bardzo ładnym miejscu, z bardzo fajnym widokiem na Stóg Izerski, z bardzo fajnymi skałkami i właśnie grotą. I gdyby po prostu postawić znak na singlu, można by właśnie się przy singlu zatrzymywać albo np. na poprzednim skrzyżowaniu się zatrzymać i zejść kawałek dłużej. Więc to tak... Ja wiedziałam, że to tam jest, ale zapomniałam, że to jest tak blisko od singletracka, bo jak kiedyś tam byłam, to byłam w towarzystwie, doszliśmy do tego miejsca jakoś inaczej. Singiel był jeszcze w budowie, więc nie pokojarzyłam faktów.

    Rafał: Ok, to podlinkujemy w notatkach do odcinka.

    Agnieszka: Takie małe ciekawostki lokalne.

    Rafał: Ale to bardzo fajnie, bo to nam robi świetny wstęp do naszego tematu odcinka, czyli do turystyki w wydaniu MTB. Bo wiemy, że jeździsz na rowerze właśnie dla fanu samej jazdy, czyli po takich technicznych trasach czy singlach.

    Rafał: Zawodowo też wiadomo, bo prowadzisz szkolenia z techniki jazdy.

    Agnieszka: Zgadza się.

    Rafał: Ale jeździsz również dalej, lubisz też odkrywać różne ciekawe miejsca, tak typowo turystycznie. Czyli wykorzystujesz właśnie do tego swój rower MTB Full, czyli z pełnym zawieszeniem.

    Agnieszka: Jak najbardziej.

    Rafał: Dlaczego do takich celów turystycznych wybierasz również tego typu rower?

    Agnieszka: W skrócie podejrzewam, że to jest głównie związane z tym, że nawet jak jadę na wakacje, to w dalszym ciągu pociągają mnie najbardziej te same tereny, które są w miarę wysokie, tereny, w jakich mieszkam. W skrócie kocham góry i...

    Rafał: Czyli górzyste.

    Agnieszka: Tak, kocham góry i dla mnie, jak całe życie mieszkałam w górach, domyślnym było to, że się spędza wolny czas właśnie na świeżym powietrzu, a jak już mieszkałam w górach, to domyślnie się szło gdzieś wyżej albo w jakieś takie punkty widokowe, które są zaznaczone na mapie. Podobnie jak przyjeżdżali do nas znajomi, to zawsze to, co się z tymi znajomymi, to pomijając, że tam wiadomo, jakiś obiad, kawa czy herbata, to zawsze się ich wyprowadzało na spacer, że tak powiem.

    Agnieszka: To czy spacer był mniej czy bardziej ambitny zależało już od czasu i możliwości ludzi, którzy przyjeżdżali. Ale że to też było najczęściej w obowiązkach moich, że tak powiem, wyprowadzanie gości, no to tak jakby domyślnym dla mnie jest, że jak jest się w górach, to się zwiedza te góry. Więc po pierwsze jak wyjeżdżam gdzieś turystycznie to najczęściej tych gór szukam.

    Rafał: Ale to ciekawe, nie chcesz właśnie odpocząć, mieć coś innego? Czy po prostu różne góry są na tyle zróżnicowane...

    Agnieszka: Niby tak, ale...

    Rafał: ...że zawsze coś odkrywasz nowego i nie jest to nużące?

    Agnieszka: Niby tak, ale na przykład jak byłam mała to normalnym było to, że się w wakacje też jechało. Nie wiem, jeden wyjazd do dziadków był na pewno do Tułowic. Jeden wyjazd na morze, nad morze też się zdarzał. Tylko po prostu w pewnym momencie jak zaczęłam coraz bardziej aktywnie spędzać czas to na tych wyjazdach nad morze trochę mi się nudziło, że tak powiem. W sensie na tych wyjazdach z rodziną, bo tam za dużo było po prostu leżenia na plaży.

    Agnieszka: A spacer na plaży, plażą też był ok. Ale no w dalszym ciągu było to dla mnie już bardziej relaks niż aktywność. Mimo że to robiłam z mamą jakieś 10 kilometrów po plaży w tę i z powrotem. Więc tak naprawdę przebiegi były dużo większe niż wszystkich innych ludzi, którzy akurat się opalali na słoneczku.

    Agnieszka: Ale jak już się wciągnęłam w aktywność, to trochę szukałam bardziej też aktywnego sposobu spędzania czasu. Za przykład może tu posłużyć, że jak pojechałam na studiach z moimi przyjaciółmi do Czarnogóry, to było tak, że dojeżdżaliśmy autokarem z Polski do Chorwacji, później się przesiadaliśmy na inny autobus z komunikacją publiczną. Zjechaliśmy całą Chorwację w dół i całą Czarnogórę w dół.

    Agnieszka: I później stopniowo wracaliśmy do góry takimi skokami autobusowymi z różnych miejsc, które zwiedzaliśmy. I o ile na samym dole to były same plaże, czyli w sensie, że tam teren w Czarnogórze przy granicy tej południowej jest bardziej płaski, bardziej piaszczyste plaże, szary, drobny piaseczek. No więc zaczęliśmy tam wybitnie plażowo, że tak powiem, ten wyjazd, ale później jak stopniowo się przesuwaliśmy do góry Czarnogórą, tam zwiedzając miejscowości po drodze, to było coraz więcej gór i coraz wyglądały bardziej kusząco. Jak dojechałyśmy tam na wysokość, już dojechaliśmy na wysokość Kotoru, Boki Kotorskiej. To już nie wytrzymałam z przyjaciółką, która też ma takie zapędy, że jak widzi góry, to chce do nich iść, włażą do nas. I po prostu jednego dnia zostawiłyśmy resztę ekipy na plaży, a my poszłyśmy do góry. Stwierdziliśmy, że nie wytrzymamy. Gdzie wiesz, zupełnie nie mieliśmy ze sobą ani sensownej mapy, ani butów, czyli ja szłam w tenisówkach takich profesjonalnych na WF, czarno-białych.

    Rafał: A no.

    Agnieszka: A moja przyjaciółka szła w ogóle w sandałach, przynajmniej turystycznych, ale to były w dalszym ciągu jakieś tam firmy Fila, a nie, nie wiem, jakiejś bardziej górskiej. Więc sprzęt nie był profesjonalny, ale udało nam się i byliśmy bardzo zadowolone. Nie wiem do końca z czego wynika ta chęć chodzenia w góry. Myślę, że tak jak się zastanawiam z perspektywy czasu, to wydaje mi się, że to jest taka zmiana perspektywy. Jak zaczynasz na dole, to masz ograniczone widoki. Jak wejdziesz wyżej, to ten coraz bardziej się otwiera horyzont, widać coraz więcej i patrzysz na to z innej perspektywy. No i widoki są ładne z góry. Oczywiście jak są dobre warunki, ale w jakieś gówniane warunki wiadomo, że się w góry nie wchodzi, bo może się to skończyć ryzykownie.

    Rafał: Tak, ale czasem właśnie jak na dole są złe warunki, na górze mogą być piękne i wtedy nawet widzisz chmury od góry, to już w ogóle jest wtedy.

    Agnieszka: Tak, to wiadomo, że tutaj przydaje się znajomość, znaczy przydaje się umieć odczytywać dane z prognoz pogodowych i tam z wykresików meteo, bo tak jak złapie się inwersję, czyli to myślę, że jest jeden z tych warunków, o których opowiadasz teraz i na dole może być, czyli tak w dolinie może być zupełnie biało, w sensie w chmurze być, a cała góra może być odsłonięta z chmur i z pięknym słońcem. Później się to stopniowo podnosi ta chmura z dołu do góry i to też daje bardzo ciekawe efekty jak się jest gdziekolwiek pomiędzy, jak się przez to przechodzi, przejeżdża. Bo udało mi się i tu, i tu, i tak, i tak już, więc mam zaliczone.

    Rafał: W sumie opowiedziałaś trochę o chodzeniu po górach, ale rozumiem, że wybierasz rower MTB turystycznie, zwykle turystycznie jednak wybierasz się w góry, a nie nad morze czy w jakieś inne rejony.

    Agnieszka: I tak, i to było tak, że jeszcze zanim zaczęłam jeździć na rowerze górskim, bo zaczęłam dopiero na studiach, to zauważyłam, że to chodzenie ma pewne minusy. Tak samo jak bieganie, które tam od gimnazjum praktycznie codziennie biegałam. Czyli pierwsze, że w momencie kiedy robi się długą wycieczkę całodniową i się już osiągnie ten cel i zacznie schodzić, to to schodzenie potrafi wejść w kolana, powiedzmy to tak, że pierwsze co siada to kolana. Później siada trochę nastrój, bo już widoków nie ma, a w dalszym ciągu idziesz w dół i się nic nie zmienia.

    Agnieszka: I te na przykład ostatnie godziny tuż przed domem to pamiętam, że zawsze się najbardziej dłużyły, czyli co z tego, że spędziliśmy na jakiejś tam wycieczce prawie 10 godzin.

    Rafał: Mhm.

    Agnieszka: Te ostatnie trzy tuż przed domem to były najgorsze, a te pół godziny już przed chatą to były ogólnie takie, że już człowiek miał wszystkiego dosyć.

    Rafał: Coś w tym jest, bo ja też pamiętam, jak dużo biegałem z 10 lat temu, to jak zbiegałem z górki, co prawda, to nie było w górach, ale po prostu była taka górka, pagórkowaty teren. I właśnie od tego momentu, przy tym zbieganiu, przeciążyłem sobie kolano i od tego momentu mi się tak ciągnęły kłopoty z tym kolanem, że już nie wróciłem do tego biegania tak na stałe. Chociaż podejrzewam, że teraz jakbym wrócił, to już jednak ta forma z treningiem siłowym chyba już mam zaleczone.

    Rafał: Ale w tamtym roku zdarzyło się, że kilka razy poszedłem sobie pobiegać, ale to tak bardziej dla odprężenia i urozmaicenia, żeby nie za każdym razem na rower. Ale rzeczywiście, droga ma tę przewagę, że ta trasa w dół jest dużo ciekawsza, dużo więcej funu daje i też jest de facto zdrowsza dla naszego ciała.

    Agnieszka: No po prostu, czyli dany cały zjazd, nawet jeśli nie był trudny technicznie, nawet jeśli był to po prostu szuter w dół, to w momencie kiedy na rowerze zajmuje ci dużo krócej, to po prostu nie zdąży ci się zacząć dłużyć. Nawet jeśli nie będzie tam jakimś ciekawym technicznie wyzwaniem.

    Agnieszka: Przynajmniej tak mi się to wydawało. Zwłaszcza, że wiedziałam, że coś takiego jak rower jest, bo kuzyni na tym jeździli, w momencie kiedy ja jeszcze nie jeździłam. Poza tym jestem z takich miejsc, że tam maratony przyjeżdżały, więc ogólnie rower górski zupełnie nie był mi obcy. Z ciekawostek to np. jeśli chodzi o podjazdy, to rower np. w górach niewiele czasowo skraca czas podjeżdżania, jak już faktycznie nachylenie jest duże.

    Agnieszka: Paradoksalnie na tych najstromszych podjazdach, to jest tak, że jak nie masz roweru ze wspomaganiem elektrycznym, to tak naprawdę masz tempo mocnego piechura, że tak powiem do góry na rowerze górskim. Nie mówię, że nie, tylko po prostu była taka dygresja, że nawet jak zaczynałam jeździć i po prostu o elektrykach wtedy elektryki jeszcze aż tak popularne nie były, to nie brało się w ogóle pod uwagę czy ten rower ci skróci podjazd. Bardziej się brało pod uwagę ogólnie zjazdy. Ewentualnie no wiadomo też jakieś takie odcinki trawersujące w dalszym ciągu są dużo przyjemniejsze do robienia na rowerze. Co jak przypominam, że pochodzę z Zachełmia...

    Agnieszka: ...czyli jak wracałam z gór to zawsze miałam na koniec odcinek ER2, czyli tej międzynarodowej drogi rowerowej. Musiałam gdzieś tam, jak np. byliśmy w górach bardziej w rejonie Szklarskiej, to kawał drogi musiałam przejść tą ER2 tuż przed chatą, więc tak np. ten odcinek też rower skracał solidnie, jak się go robiło jednak na rowerze, a nie na piechotę.

    Rafał: W tym momencie przemyślenia na temat porównania tego, jak się po górach chodzi pieszo, kontra jazda rowerem po górach.

    Agnieszka: Właściwie się zastanawiam.

    Rafał: No bo teraz rozumiem, pewnie rzadko wybierasz się w góry na piechotę?

    Agnieszka: Najczęściej jak trzeba znowu kogoś oprowadzić, a są to... jest ekipa nierowerowa, albo jak właśnie coś przeciążę na plecach i muszę spacerować, ale wtedy najczęściej to i tak nie wchodzę wysoko, bo jak mam robić odpoczynek, to tak naprawdę robię tutaj jakiś krótki strzał na wieżę widokową czy coś takiego, to zamyka się w godzinę spokojnie i tyle. Na pewno plusem tego roweru w dalszym ciągu jest to, że mimo że masz jakąś tam maszynę, to w dalszym ciągu jest cicho, czyli w przeciwieństwie do jakiegoś motocykla czy samochodu...

    Rafał: Oj tak no.

    Agnieszka: ...to ten rower jest w dalszym ciągu cichy, czyli jednak mimo, że to maszyna, masz wrażenie, że to jest taka naturalna maszyna, napędzana właśnie siłą mięśni. W dalszym ciągu można spokojnie obcować z naturą, tylko po prostu krajobraz się przesuwa szybciej...

    Agnieszka: ...więc nie jest aż tak monotonnie, jak potrafi być czasami na piechotę.

    Rafał: Tak, to jest ta duża przewaga roweru, że przesuwa się szybciej, że nie jest monotonnie, ale nie na tyle szybko, że nie tracisz kontaktu z tym. Dalej odczuwasz tę przestrzeń wokół siebie. A rzeczywiście motocykl czy wszystkie inne już maszyny, które nie dość, że hałasują, to ta prędkość jest na tyle duża, że ciężko już mieć kontakt z tym.

    Agnieszka: Mhm.

    Rafał: Plus też często niszczą przyrodę swoim obciążeniem. No bo właśnie rowerem czy tam możemy też jechać po szlaku pieszym. No motocyklem nie wjedziemy na szlak pieszy, przynajmniej w teorii.

    Agnieszka: Są motocykle, które jeżdżą, są jednak motocykle enduro też w dalszym ciągu są, więc one sobie radzą z takim terenem.

    Rafał: Znaczy ja wiem, że sobie poradzą, ale chyba prawnie w ogóle nie można jeździć po takich...

    Agnieszka: Ale tak, prawne ograniczenia są. Z drugiej strony prawne ograniczenia też dotyczą rowerów w pewnym momencie, bo np. do parków narodowych czy rezerwatów rowery nie mają wstępu, chyba że na wyznaczonych trasach rowerowych. Z kolei motocykle ogólnie nie mają wstępu już w takie miejsca i nawet tam w lasach jest to tak naprawdę naciągane, bo z kolei wszystkie inne tereny leśne w Polsce, o ile są lasów państwowych, można poruszać się po nich rowerem w taki sam sposób, jak poruszać się można pieszo, czyli można chodzić po wszystkim.

    Agnieszka: Czyli nie trzeba nawet po wyraźnej ścieżce, tylko można iść na przełaj przez las.

    Agnieszka: Tak samo na rowerze można nawet na przełaj przez las jechać. Tylko czasem to wymaga większych umiejętności, jak jest bardziej urozmaicona po prostu rzeźba terenu. No ale można jakby porównywać rower górski do samochodów, to tak, to jest to pewnie samochód terenowy, tylko po prostu cichszy.

    Rafał: No tylko bez tych wad samochodu powiedzmy.

    Agnieszka: Może wjechać. No ale w kontekście urlopowym chyba największym plusem dla mnie zwiedzania na rowerze jest to, że po prostu jak zwiedzasz na pieszo to masz bardzo mały zasięg. Czyli jednak bardzo szybko się zaczynasz męczyć zwiedzaniem, po prostu chodząc po jakimś po jakimś mieście, zwłaszcza jak chcesz jak najszybciej wszystko pozwiedzać, bo masz urlop, że tak powiem, upakowany i chcesz zobaczyć jak najwięcej, bo wydałeś na bilety do Japonii, które tanie nie są i trzeba pozwiedzać szybko, wszystko jak szybciej albo skorzystać po prostu maksymalnie z czasu, który się posiada. Więc w tym momencie jak nie zostawiasz roweru w hotelu tylko po prostu na nim zwiedzasz to idzie sprawniej i łatwiej się rzeczy ogląda. A ja po prostu na urlop jeżdżę i tak ze swoim górskim, bo my w ramach zwiedzania świata zwiedzamy też szlaki górskie w różnych częściach świata, więc ten rower jest na te szlaki, a wiadomo, że lecieć do Japonii nie będę z dwoma rowerami, bo to się trochę mija z celem. Pożyczanie rowerów na miejscu już miałoby większy sens, ale z drugiej strony jak się ma ten rower górski już i tak lepiej żeby był pod tobą niż gdzieś przypięty przy hotelu, to lepiej już po prostu pozwiedzać na tym rowerze, który jest.

    Rafał: No tak, zdecydowanie.

    Agnieszka: Więc na tym rowerze swoim górskim tak solidnie sobie świat pozwiedzałam, czyli kawał Europy. Choć tam często nie tylko z roweru, ale też wspieraliśmy się samochodem, bo gdzieś dystans robiliśmy samochodem, a później jeździliśmy na miejscu rowerami. Albo na przykład Izrael mamy właśnie zwiedzone już stricte na rowerze, czyli to było, że przylatujemy z rowerem, a na miejscu długie dystanse robimy czy to autobusem, czy to jakieś krótsze odcinki między miastami właśnie ze wszystkimi gratami ze sobą, a z jakiejś miejscowości ciekawsze szlaki już na lekko się robiło.

    Rafał: OK.

    Agnieszka: I w ten sam sposób zwiedzaliśmy też Japonię. Tylko tam autobusy były zastępowane Shinkansenami, żeby było bardziej à propos kraju.

    Agnieszka: A poza tym są fajniejsze.

    Rafał: A z ciekawości, jak wygląda przewóz rowerów w pociągu w Japonii?

    Agnieszka: Tak, pociąg.

    Rafał: Rociąg, połączenie rowerów z pociągiem.

    Agnieszka: Tak, rociąg.

    Rafał: [śmiech]

    Agnieszka: Rociągowanie w Japonii wygląda w ten sposób, że może nie jest tak, że patrzą na ciebie przyjaźnie, ale nie ma zakazu przewożenia rowerów, tyle że rower musi być w torbie rowerowej, czyli musi być jako bagaż tak naprawdę, a nie jako rower.

    Rafał: Aha.

    Agnieszka: Co i tak mieliśmy właściwie przetestowane w Izraelu, że w momencie kiedy np. autobus był wypakowany i próbowało się rower tak owrzucić, to coś tam kierowca marudził. W momencie kiedy mieliśmy ten rower przygotowany wstępnie, włożony do torby, to nie zdarzyło nam się, żeby którykolwiek rowerowca marudził, że coś nie tak jest z tym bagażem.

    Agnieszka: Jedyne co to po prostu nasza torba rowerowa nie wygląda tradycyjnie, czyli nie jest to taka torba rowerowa typu sztywny case, tylko my te torby rowerowe szyjemy. Na początku szyliśmy z cordury, później stwierdziliśmy, że ten materiał jednak jest ciężki i w dalszym ciągu się przeciera, więc znalazł Michał, czyli mój mąż, taki fajny outlet z materiałami funkcyjnymi w Niemczech. To jest chyba Textil.de, coś takiego. I tam są po prostu, jak produkuje się ciuchy outdoorowe, to są ścinki.

    Rafał: Mhm.

    Agnieszka: Z tych ścinków w momencie, kiedy ma tam, nie wiem, dwa na cztery ścinek, to fabryka nic z tym nie zrobi, bo jakoś tam nie nawinie się to na maszynę, akurat stwierdzili, że jest koniec serii i nie potrzebują już w tym kolorze. Więc można tanio dostać naprawdę hiper, super materiały, które normalnie są stosowane gdzieś tam przez NASA itd.

    Rafał: A to dobrze typno.

    Agnieszka: Jak się szyje, właściwie koszt wychodzi podobnie pewnie jakby kupić, ale po prostu właściwie trudno jest dostać z takich materiałów kurtkę, szczerze mówiąc, gdzie indziej. Czyli żebyście mieli porównanie, to na przykład z góry nasza torba rowerowa myślę, że po zwinięciu w rulon miała może 40 centymetrów szerokości i średnica rulonu to było takie 20-25 centymetrów, czyli już taki solidny pakunek i to ważyło. Natomiast z tego takiego super materiału to było tak, że torba po zwinięciu miała szerokość ten rulon tak ze 30 centymetrów i przy 30 centymetrach to ta gdzieś średnica była gdzieś 8. Więc to było ultra lekkie i to wiesz można było przytoczyć...

    Rafał: Wow, no to dużo mniej, a?

    Agnieszka: ...sobie chociażby do Lagi, czyli jak się robiło jakieś takie, że chcesz... powiedzmy jeśli się robiło taką trasę np. jak w Izraelu, że zjeżdżaliśmy sobie z Aradu nad Morze Martwe, gdzie masz 1500 metrów przewyższenia, praktycznie wszystko w dół, a na koniec sobie wracasz, czyli tam chyba było 100 metrów w górę na tych metrach, a wracasz na dole się...

    Rafał: Mhm.

    Agnieszka: ...płuczesz z tego potu pod prysznicem, później wchodzisz do morza martwego, żeby się zrelaksować, a na koniec do góry wracasz do AirBnB autobusem. To na takim dystansie to najłatwiej było tę torbę przyłożyć, przytoczyć...

    Agnieszka: ...Fix Plusami do lagi amortyzatora przedniego.

    Rafał: A, no tak.

    Agnieszka: Tu Fix+ bardzo fajny sprzęt, bo można szybko coś przytoczyć. A plus, versus trytytki mają taki, że one są z mieszanki gumowej, więc to ci się nie...

    Agnieszka: ...przesuwa, bo jak przytoczysz coś trytytką czy z zipem, to ona jest tak jakby luźna. Też zmienia naciąg, a to ponieważ jest z jakiejś mieszanki gumowej, to lepiej siedzi i się nie przesuwa. I można wszystko w ten sposób troczyć.

    Agnieszka: Kurtkę jak masz ochotę.

    Rafał: Ciekawe słówko "troczyć" nie słyszałem wcześniej.

    Agnieszka: No troczyć, troczyć, bo to wszystko jest od roweru trekkingowego, gdzie się troczy sakwy do roweru.

    Rafał: A, tu widzisz.

    Agnieszka: To nie jest słowo, które jest rozpoznawalne w całej Polsce. Troczenie.

    Rafał: Nie, pierwsze słyszę.

    Agnieszka: No w kontekście turystycznym na pewno się troczyło do plecaka różne rzeczy, czyli na tych wyprawach górskich czy coś takiego. Może w towarzystwie, bo jestem wyprawowym stricte i w takim się wychowałam, wszyscy gdzieś na wyprawy chodzili, moi rodzice, moi wujkowie itd.

    Agnieszka: Więc to tak wychodzi na to, że troczę rzeczy.

    Rafał: Czyli porządkując, to generalnie na wakacje zabieracie ze sobą rower i zwykle w czasie pobytu zwiedzacie zarówno miasta, jak i tereny bardziej górzyste na tym rowerze, a jak trzeba gdzieś się przetransferować z rowerem, to pakujecie go do tych swoich toreb i przewozicie pociągiem bądź autobusem.

    Agnieszka: W zależności od tego jaki jest transfer, tak?

    Agnieszka: To jak na przykład w Izraelu było tak, że z jednej miejscowości nad Morze Martwe było do zrobienia 120 kilometrów przez pustynię, ale takimi łatwiejszymi trasami to uznaliśmy, że spróbujemy.

    Rafał: Hmm.

    Agnieszka: I jechaliśmy właśnie z De Boquer do Morza Martwego. Zajęło nam to cały dzień i jechaliśmy wtedy po prostu ze wszystkimi gratami tak jakby na sobie. Czyli trzeba mieć poprawkę, że to był Izrael, więc było ciepło. I z definicji zauważyliśmy, że ogólnie jak na wyjazdy się pakujesz lekko, to jest to później mniej upierdliwe w przenoszeniu rzeczy, więc zawsze się pakujemy jak najbardziej lekko, czyli jak najmniej rzeczy ze sobą jak się da. Więc w tym Izraelu mieliśmy tak naprawdę ze sobą na tym transferze oboje po plecaku, takim 25 litrów na plecach oraz torby na kierownicy.

    Rafał: A to taki nowy typowy.

    Agnieszka: Tak, plecak rowerowy Sourca zresztą, czyli jak stosownie w Izraelu to plecak izraelski z bukłakiem izraelskim, więc na pustynię w sam raz. I do tego była jeszcze torba na kierownicę, czyli na takie najcięższe rzeczy, żeby trochę odciążyć, bo w tym plecaku, na plecach on był tam wypakowany na full. Głównie przede wszystkim wodą, której trzeba było ze sobą mieć po 5 litrów na głowę, a i tak się skończyła.

    Rafał: No tak, bo po drodze nie było rozumiem gdzie uzupełnić.

    Agnieszka: Tak, to było stricte transfer przez pustynię, więc zdecydowanie tak nie dało się uzupełnić wody po drodze. I ta torba na kierownicy z kolei to, żeby tu nie skłamać, wydaje mi się, że tak 20 litrów chyba ma.

    Rafał: 20 litrów aż torba? Na kierownicy? To dużo.

    Agnieszka: No, albo skłamałam, zaraz się zastanowię bardziej. Nie, nie będę tu liczyć, bo to...

    Rafał: Ja kupiłem torbę na kierownicę dwa lata temu i używałem. Ona ma 8 litrów i ona wykorzystuje prawie maksymalnie. Jak zapakuję ją na maksa, to jest szerokość wykorzystana maksymalnie tej kierownicy w rowerze MTB. A, no to jak sami to możecie.

    Agnieszka: I jak to wygląda na samej kierownicy, bo nawet jak ma tę szerokość, że się spokojnie między gripami mieści, to w dalszym ciągu ta średnica jakaś jest, zwłaszcza, że po prostu praktycznie cała średnica to jest bagaż, bo grubość tego materiału jest pomijalna, tak? Czyli ścianka torebki nie ma milimetra, ani jedna, ani druga.

    Rafał: Czyli plecak + torba na kierownicę + przytoczona torba na rower do amortyzatora przedniego? Czy to już wtedy wkładaliście ją do torby na kierownicę?

    Agnieszka: No tak, tam były jakieś... Tutaj się dopytałam, że torba nasza na kierownicy była wzorowana na oryginale o pojemności 10 litrów, a wydaje mi się, że tam co najmniej 12 my mamy pakowności...

    Rafał: Mhm.

    Agnieszka: ...że to nie jest takie 10. Tam z powrotem, sporo rzeczy wchodziło. I tam przez to, że to robimy sami, to nikt nigdy pojemności nie zmierzył, bo to wychodziło na to, że ile tam mieliśmy resztki materiału, to z tego materiału robiliśmy, więc nikt nie policzył na koniec ile litrażu dokładnie ma.

    Rafał: Mhm.

    Agnieszka: A później jak już wiemy, który wymiar jest dobry, bo tam mieliśmy parę eksperymentów z większą, mniejszą i faktycznie większa się nie sprawdzała za bardzo w terenie, no to zostaliśmy przy tej, która maksymalnie się w teren nadaje i po prostu pakujemy tyle, ile do niej wejdzie. Koniec filozofii.

    Rafał: No tak, no wiadomo.

    Agnieszka: No ale wracając to tak, torba na kierownicę, czyli załóżmy 12 litrów, plecak 25 litrów na plecy i mieliśmy jakieś takie małe torebki, czyli nie wiem, ja miałam taką torebkę z dętką, pompką i przybornikami. Gdzieś tam na rowerze tę torbę na rower dało się do amortyzatora przytoczyć.

    Agnieszka: Czyli na tych transferach to jak się dało coś gdzieś przypiąć, coś ściągnąć z pleców, a gdzieś przypiąć do roweru to się staraliśmy. Ale nie mamy żadnych, żadnego tam kejsa, czyli nie mamy żadnego...

    Agnieszka: ...bagażnika do sakw, nic takiego nie mamy.

    Rafał: Ok, to może się jeszcze chwilę zatrzymajmy przy przewożeniu bagażu na rowerze MTB, bo to jest trochę utrudnione na tym rowerze MTB, szczególnie w fullu.

    Rafał: Mamy tylni trójkąt z amortyzatorem, gdzie teoretycznie pojawiły się na rynku w ostatnich latach różne rodzaje bagażników, które teoretycznie można do niego przypiąć. Ale to też nie są takie bagażniki, które mają taką ładowność jak typowe rowery turystyczne. Jak ma się opuszczoną sztycę, to też ciężko coś przypiąć pod siodło.

    Agnieszka: Zgadza się.

    Rafał: Niektórzy wykorzystują, szczególnie na grawerach, te torby podsiodłowe, które potrafią mieć też sporą pojemność.

    Agnieszka: Więc fajnie jest jak masz na przykład dużo miejsca w trójkącie ramy...

    Rafał: Tak.

    Agnieszka: ...czyli akurat amortyzator nie jest przez środek tego trójkąta, bo wtedy, no ja mówię w teorii, bo jeszcze takie rzeczy ja roweru nie miałam, ale można tam w środek w trójkąt wsadzić jakąś taką sakwę czy tam torebkę, nie wiem jak to akurat nazywają w tym przypadku.

    Agnieszka: Chyba torebką to nazywają.

    Rafał: No tak, to jest to torba chyba na ramę, czy tam pod ramę.

    Agnieszka: No ale myślę, że tutaj cała idea turystyki rowerowo-górskiej polega na tym, że założenie jest takie, że nie wozisz ze sobą za dużo gratów. To tak samo jak na wycieczkę pieszą się w góry starasz spakować w miarę minimalistycznie, no bo jak musisz to wnieść do góry to i wnoszenie nie jest fajne i znoszenie tego ciężkiego plecaka nie jest fajne, więc to dosyć wcześnie i naturalnie u mnie się wydawało to, że staram się jak najbardziej schodzić z masy tego bagażu.

    Rafał: No tak.

    Agnieszka: Tu na pewno dużo pomaga to, że w porównaniu z pokoleniem mojego ojca, że jednak ta odzież funkcyjna teraz jest łatwiej dostępna, dużo lżejsza. Oni jednak...

    Rafał: Tak, dużo lżejsza i mniej objętości zajmuje.

    Agnieszka: Tak, im mniej miejsca zajmuje, więc tu naprawdę można sobie solidnie zmniejszyć ilość bagażu. Czyli nie wiem, nawet ostatnio spodnie rowerowe np. Michała, czyli mojego męża, zawsze zazdrościł mi jak ja zwijam swoje spodnie rowerowe, bo pakunek wychodził tak dwa razy mniejszy zazwyczaj. Ale ostatnio jak sobie zainwestował w spodenki Mons Royale, które są w połowie z wełny, w połowie z jakichś tam syntetyków, to się okazało, że zszedł z objętości na swoich spodenkach ponad dwukrotnie. Podobnie z masy chyba trzykrotnie, czy coś takiego. Więc to naprawdę jest duża oszczędność i miejsca i gramów.

    Rafał: W tym momencie można jeszcze wygodnie to spakować na rower MTB Fulla. W takim razie wspomniałaś, że jechaliście ponad 100 kilometrów w tym Izraelu, ten transfer z plecakiem 25-litrowym, z torbą na kierownicę 12 litrów. Zastanawiam się, jak wasze ciało z punktu widzenia ergonomicznie wytrzymało taką trasę, plecy, kolana, bo rower MTB, ta pozycja na nim jest bardziej zoptymalizowana chyba pod zachowanie kontroli na trudnych technicznych trasach niż na taką ergonomię na dłuższe trasy.

    Rafał: To siodełko jest bliżej osi pedałów niż w innego typu rowerach.

    Agnieszka: Dosyć interesujące pytanie, ale szczerze mówiąc to po prostu pozycja jest wygodniejsza do jazdy na rowerze trekkingowym, do jazdy po płaskim.

    Rafał: Tak.

    Agnieszka: Jak w dalszym ciągu jeździsz po górach, to wcale już tak nie jest.

    Rafał: OK. No to rzeczywiście.

    Agnieszka: Na podjazdach będzie jednak ta geometria roweru górskiego bardziej przydatna, na zjazdach podobnie. Paradoksalnie, jak robisz góra-dół, góra-dół, jest to bardziej zróżnicowana pozycja niż jakbyś robił trasę po płaskim. Jak jedziesz po płaskim, to właściwie nie masz pretekstu do zmiany pozycji. Jak jedziesz na rowerze górskim i jest w dół, to jak dobrze wiesz po szkoleniach, my zawsze stajemy na pedałach, nawet jak jest trasa łatwa.

    Rafał: W tym miejscu warto przypomnieć, że partnerem tego podcastu jest Fundacja POMBA. A jako słuchacze rowerów dla umysłu macie 6% rabatu na szkolenia grupowe techniki jazdy w terenie. Kod zniżkowy to rowerydlaumyslu, pisane razem małymi literami i bez polskich znaków.

    Rafał: Jest ważny do końca 2025 roku. A o samych szkoleniach i moich doświadczeniach z nimi opowiadaliśmy wspólnie z Agnieszką Jurewicz w pierwszym i drugim odcinku podcastu.

    Agnieszka: To wiesz, to już stanie na pedałach, to już zupełnie inna pozycja niż jakbyś sobie siedział. Na podjazdach jakichś bardziej stromszych też trochę bardziej tę pozycję, żeby pilnować, żeby ciało było, cały ciężar pi razy oko nad pedałami, to też trochę się przesuwa. Więc moim zdaniem dużo więcej jest urozmaicenia w pozycji na rowerze górskim.

    Agnieszka: Jak robisz trasę górską.

    Rafał: Tak, pod warunkiem, że rzeczywiście jedziemy w terenie, gdzie jest często góra-dół.

    Agnieszka: Ale ogólnie teraz mówimy o takich terenach, więc to jak najbardziej się sprawdza. Czyli to co na przykład nam przeszkadzało jak tak jeździliśmy sobie z tymi rowerami, to jak kiedyś mieliśmy nocleg w centrum Kioto przy samych tutaj zabytkach. Nie, to akurat chyba nie było Kioto, o czym... a nie, to Kioto. A z kolei górki, które chcieliśmy pooglądać były sporo za miastem i dojazd do nich był dosyć płaskim, drogowym dojazdem. To ten dojazd nas najbardziej zmęczył, monotonny. Znaczy zmęczył, było to... przeszkadzało powiedzmy w zwiedzaniu akurat tego dnia bym powiedziała, że trochę się...

    Rafał: Ale tak właśnie mentalnie, czy plecy kolana trochę dostały od tej... Aha, okej.

    Agnieszka: ...i znowu weszło 30 na zjazdu na koniec łagodnym tem, to nie było jakimś tam przesadyzmem, że tak się wyrażę, ale w dalszym ciągu te proporcje, które my lubimy, były zaburzone, gdzie my wolelibyśmy pewnie spędzić 60 kilometrów w górach...

    Agnieszka: ...i 20 kilometrów maksymalnie na jakimś dojeździe drogowym. Zwłaszcza, że tam staraliśmy się jak najszybciej dotrzeć do góry, czyli po jechało się po najgłówniejszej drodze. Ale tak, myślę że te dystanse gdzie turystyczne, gdzie rower górski by zaczął przeszkadzać, to po prostu są inne wartości. Wiadomo, że się będzie jechało wolniej, na jakiś dany płaski odcinek w miarę, ale nie wszystkie miejsca są płaskie i właściwie do tego się sprowadza to, że ten rower górski turystycznie też jest fajnie widzieć, że można wykorzystywać. Czyli np. są miasta, które po prostu z definicji jest lepiej zwiedzać na rowerze. Np. Kioto jest takim miastem. To było zabawne, bo w Kioto spotkaliśmy Kanadyjczyka polskiego pochodzenia, tak z babcią spod Krakowa...

    Agnieszka: ...z którym tam pojedliśmy krówki, które znał. Porozmawialiśmy o pierogach i zgodnie stwierdziliśmy, że Kioto się zwiedza na rowerze. Super, on był bez roweru, ale właśnie stwierdził, że żałuje, że swojego roweru nie ma, bo by pozwiedzał Kioto na rowerze. A czemu się zwiedza najlepiej na rowerze? Bo to jest dosyć duże miasto, a atrakcje nie są w tych miastach japońskich takie jak tak umiejscowione do jakiego umiejscowienia przyzwyczajeni jesteśmy my w Europie. Bo w Europie jesteśmy przyzwyczajeni dosyć do tego, że stare miasto jest dosyć zbitą tkanką.

    Rafał: Mhm, no tak.

    Agnieszka: Czyli wszystkie atrakcje mieszczą się na małym obszarze tak naprawdę. Może coś tam jest trochę odległe, ale to raczej są takie parę miejsc, a większość...

    Rafał: Tak, ale większość jest...

    Agnieszka: ...zwiedzisz jak się dostaniesz jakoś do centrum. Tam w ogóle to nie istnieje. Czyli po prostu masz duże miasto, gdzie są na totalnym randomie porozrzucane atrakcje, gdzie wiesz, masz powiedziane, że taki must have, który musisz zobaczyć, bo wszystkie przewodniki Lonely Planet, TripAdvisor, wszyscy polecają najbardziej, są po zupełnie przeciwnych stronach miasta. Więc zdecydowanie chodzenie i zwiedzanie tego na pieszo jest bardzo frustrujące, bo to możesz tydzień spędzić. Rower to zdecydowanie usprawnia. Można by było się posiłkować komunikacją miejską, ale w tym momencie to już naprawdę przydaje się znajomość języka japońskiego.

    Rafał: No tak.

    Agnieszka: Co tak naprawdę nie wszyscy posiadają. Albo wynajęcie przewodnika i tak dalej, ale to znowu dla mnie to jest jakieś tam ograniczenie wolności. Ja po prostu lubię, że tak powiem, na luzie zlecać w swoim rytmie i patrzeć, szukać tych rzeczy, które mi się podobają. No ale powiedzmy w Kioto to każdym rowerem można by było pozwiedzać. Podobnie jak Berlin, Tel Awiw czy Jafę to zdecydowanie polecam też zwiedzać na rowerze, bo znowu są tam rzeczy porozrzucane.

    Agnieszka: Też w Tel Awiwie w fajnych miejscach są ścieżki rowerowe, jeśli są przy asfaltach. Czyli jak masz dwupasmówkę, to mieli tam pas zieleni po środku. I właśnie tę trasę rowerową puścili środkiem tego pasu zieleni, właśnie też z ruchem pieszym, więc nawet jak jest jakaś duża droga, to się przyjemnie tym jedzie, bo masz drzewa dookoła.

    Agnieszka: Więc się fajnie to zwiedza.

    Rafał: Aha, czyli jakby nie, że wycięli wszystkie drzewa i puścili tam drogę dla rowerów i drogę dla pieszych, tylko część drzewa zostały, tak?

    Agnieszka: Nie, nie, nie. Po prostu tam było, podejrzewam, że w projekcie był po prostu szeroki chodnik i ktoś wpadł na to, że nie tylko tam piesi mogą chodzić.

    Rafał: Tak.

    Agnieszka: Rowery się też zmieszczą i to działa jak najbardziej. Korzystają też tam, widać było lokalesi do biegania, deskorolki, hulajnogi i dojazdu rowerowego do pracy czy właśnie aktywności.

    Agnieszka: Ale są też takie miasta, w których form przyspiesza zwiedzanie go na rowerze, ale nie wyobrażam sobie, żeby to nie był rower górski. Szczerze mówiąc czasem by się przydał rower elektryczny. Taką miejscowością jest na przykład Beppu. Jest to miejscowość japońska z największą ilością gorących źródeł na metr kwadrat

    Agnieszka: ...owy na świecie, bo mają po prostu bardzo dużo gorących źródeł.

    Rafał: Hmm?

    Agnieszka: Czyli przechodzisz ulicą i jest onsen, foot onsen, czyli gorące źródło, w którym możesz moczyć stopy. Przechodzisz kawałek dalej, są gejzery, przechodzisz kawałek dalej. Jest po prostu onsen, gdzie możesz się cały pomoczyć w magicznej wodzie ciepłej z jakimiś tam fajnymi minerałami, które sprawią, że wyjdziesz młody i piękny. Więc ogólnie bardzo ciekawe miejsce, które też polecam, Beppu.

    Agnieszka: A po prostu ta miejscowość jest na zboczu dosyć stromej góry, więc wszystkie asfalty, które jakkolwiek nie są wzdłuż poziomicy tylko trochę bardziej w poprzek, to są po prostu strome. Czyli robienie tego z buta znowu jest frustrujące, bo chcesz zobaczyć wszystko, więc wtedy musisz tydzień na to poświęcić.

    Agnieszka: Ja to wszystko obejrzałam np. w jeden dzień dzięki temu, że po prostu byłam na rowerze górskim, więc usprawnia to po prostu zwiedzanie.

    Rafał: Jakbyśmy wrócili do Polski, z tego co wiem, to chyba zjeździłaś wszystkie góry jakie mamy w Polsce. Które obszary uważasz za najlepsze do turystyki rowerowej w wydaniu MTB?

    Agnieszka: Zgadza się. To jest ciężkie pytanie, ale powiem tak jak każdy szanujący się lokales, najlepsze trasy są u nas, gdzie tu mam na myśli po prostu całość Sudetów.

    Rafał: Mhm.

    Agnieszka: Największa różnica, jeśli chodzi o pozostałe góry, to są niekoniecznie widoki, niekoniecznie klimat, bo tu każdy mógłby się kłócić, co ma lepszy klimat, co ma lepsze widoki, ale tu jest bardzo nietypowy czynnik, a mianowicie skład gleby. Czyli w Sudetach bardzo rzadko się zdarza, że w glebie są jakieś iły czy gliny. Dzięki czemu w momencie kiedy złapie cię gdzieś woda na trasie albo po prostu są jakieś kałuże czy coś takiego, czyli rower zostanie ubłocony, to w Sudetach możesz po prostu szlauchem ogrodowym bez żadnego ciśnienia dużego spłukać to i zejdzie ci zupełnie. Nie musisz w ogóle szorować roweru, możesz go tylko spłukać. Wszystkie iły czy gliny oblepiają rower, i robią taką warstwę, którą musisz poszorować, żeby to zeszło.

    Rafał: Ktoś...

    Agnieszka: To samo robi z ciuchami, czyli drobne pyłki wchodzą ci w ubrania i później za dziesiątym razem jak wypierzesz ciuchy po beskidzkim błocie, to w końcu będzie...

    Rafał: O nie, to...

    Agnieszka: ...bez pyłków w środku. Rower po niektórych błotach właśnie wschodnio-górskich polskich, to chyba pół roku domywaliśmy niektóre miejsca zanim zupełnie zeszło. To jest jedna rzecz. Druga rzecz, my jesteśmy, przyznaję, rozpuszczeni w Sudetach. Jak tam dużo jeździłam po Polsce to były to mniej więcej lata 2010-2014, więc nie wszystkie drogi były oddane. Więc jak się jechało autem na wschód to więcej zajmował dojazd do Krakowa niż jak pojechalibyśmy na zachód w stronę Alp to szybciej byliśmy w Alpach niż w Krakowie. Więc w pewnym momencie uznaliśmy, że jednak jeździmy w tamtą stronę.

    Agnieszka: A potem już coraz bardziej zawodowo byliśmy przywiązani w sezonie letnim do naszych gór. Więc po prostu pracowaliśmy w naszych górach. Jak mieliśmy czas gdzieś na jakiś krótki urlop, to też bardziej się jeździło po swojej okolicy. A jak już była więcej czasu to trzeba było szukać jednak cieplejszego klimatu niż u nas, żeby jednak sobie wypocząć w słoneczku, a nie jeszcze ubierać już kurtki zimowe.

    Rafał: Myślę, że mamy chyba najgęstszą sieć, jedną z najgęstszych nawet chyba w Europie sieci tras pod MTB w Sudetach, czy to single tracków, czy takich typowo turystycznych szlaków rowerowych. Więc to też tutaj dobrze działa. No i też myślę, że ważnym czynnikiem jest dostęp do kolei, który z roku na roku poprawia się właśnie w Sudetach.

    Agnieszka: Zgadza się.

    Rafał: Niedawno już ponad rok działa kolej do Świeradowa-Zdrój.

    Agnieszka: Zgadza się.

    Rafał: Do Szklarskiej Poręby jest dobry dojazd z elektryfikowaną linią, więc dzięki temu kursują tam długie pociągi, gdzie jest mniejsze ryzyko, że się nie zmieścimy z rowerem.

    Agnieszka: Zgadza się.

    Rafał: No i teraz też Kotlina Kłodzka jest kolejowo bardzo ciekawa, bo jak tak sobie spojrzałem na Kotlinę Kłodzko, to na przykład taki pomysł mi przyszedł na turystyczny urlop rowerowy MTB, że gdyby nocować w Kłodzku, to można za dwa lata...

    Agnieszka: [Cichy śmiech]

    Rafał: ...jak zrewitalizują już linię do Stronia Śląskiego...

    Agnieszka: Mhm.

    Rafał: ...no to z Kłodzka możemy pojechać sobie na przykład rano wsiąść do pociągu i wyjechać w góry w pięć różnych stron.

    Agnieszka: Mhm.

    Rafał: Możemy się cofnąć do Barda, możemy pojechać na południe do Międzylesia.

    Agnieszka: Mhm.

    Rafał: Będziemy mogli pojechać do tego Stronia Śląskiego, jak zrewitalizują tę linię. Możemy pojechać w stronę Kudowy albo w stronę Wałbrzycha, czy tam Głuszycy, Jedliny-Zdrój, i w każdym z tych rejonów mamy fajne trasy rowerowe, czy to single, czy takie szutrowe szlaki rowerowe.

    Agnieszka: No to na pewno ułatwia po prostu dojazd w momencie, kiedy tak jak ty nie posiadasz samochodu, to po pierwsze można dojechać z jakichś miast właśnie w góry.

    Rafał: Tak, no i nie trzeba robić pętli, tylko można po prostu pojechać rano pociągiem i wrócić z powrotem.

    Agnieszka: Też można zrobić w ten sposób. Powiem tak lokalnie, jeśli chodzi o lokalne wykorzystanie, to na przykład ten pociąg z Piechowic do Szklarskiej Poręby jest też ciekawą formą wyciągu. Czyli w momencie, kiedy nie chcesz za dużo przewyższenia robić w górę, to możesz startować z Piechowic, wjechać pociągiem sobie do Szklarskiej Poręby...

    Agnieszka: ...i po prostu jeśli chcesz wrócić do tego samego miejsca, to będziesz miał dużo mniej, nie musisz po prostu ciągiem jechać w dół, możesz tam sobie zrobić parę małych podjazdów po drodze, jak sobie dobrze trasy przemyślisz. Ale no po prostu na pewno oszczędza to sporo przewyższenia podjazdowo.

    Rafał: A wy to...

    Agnieszka: Tak, jest to też wykorzystywane na szkoleniach Zjeżdżaj Enduro, u nas na szkoleniach POMBOWYCH. Wiem też, że ludzie tacy, którzy nawet nie szukają MTB, ale nie szukają jakichś bardzo trudnych technicznie tras, ale po prostu chcą po górach pojeździć, to nie wysiadają koniecznie w Szklarskiej, tylko przesiadają się w Szklarskiej na linię Szklarska-Jakuszyce i jadą kawałek dalej i tam sobie po prostu bardziej łagodnymi, już nie mają tam żadnego stromego podjazdu, mimo że tam jest dalej trochę góra-dół, góra-dół, czy to jadą na Orle, Osiedle, czy dalej na Chatkę Górzystów, czy już niektórzy bardziej ambitnie, wręcz na Smrek. Więc można sobie tam spokojnie wbić się w miarę wysoko w góry u nas tak naprawdę. Podobnie inna kolej gondolowa w Świeradowie dalej jest, czyli jak się ma ful i nie chce się podjazdu robić to można wjechać do góry koleją gondolową. Spokojnie zabierają rowery i to zabierają do środka, co jest plusem, bo niby tam...

    Rafał: No trochę miejsca pewnie zajmuje.

    Agnieszka: ...kolejka się robi, ale nawet jakby mieć na tym rowerze dużo obtroczonych rzeczy, czyli i z sakwami i spokojnie z torbą na kierownicy wejdzie ten rower do środka, bo po prostu wjeżdża do wagonika i sobie stoi, więc nie musisz go gdzieś tam wieszać na koszu kolei gondolowej. No i wiem, że też takie trasy bardziej takie wykorzystanie kolei do po prostu robienia takich wycieczek, gdzie sobie trochę oszczędzasz podjazd wykorzystując pociąg.

    Agnieszka: To jest chociażby Szwajcaria, gdzie tu np. polecam linię, która przechodzi przez Bernina Pass, bo tak, szwajcarska kolej to...

    Rafał: No to jest wzór chyba w ogóle dla kolei.

    Agnieszka: Tak i zauważcie, że mają te wszystkie rozwiązania, że tunele, jakieś takie mosty i łącznie z takim tym, że zakrętem o 360 stopni, czyli że podjeżdża po prostu taką spiralą do góry, to wszystkie te rozwiązania można znaleźć w Szwajcarii i wszystkie te rozwiązania są, jeśli wsiądziesz w tą linię, która przejeżdża przez Bernina Pass. I zarówno z jednej strony jak dojedziesz na Bernina Pass, tak jak i z drugiej, to on tam zresztą zawraca z jednej strony i jedzie z powrotem do góry, to w obie strony są trasy MTB, mniej lub bardziej enduro, bo są też szutry, ale jest też taka trasa, która spokojnie nawet osoby, które szukają większych przygód, znajdą tam dużo zabawy.

    Agnieszka: No i to co już wspomniałam, czyli nie z pociągiem, ale z autobusem, to wykorzystywaliśmy w Izraelu, czy to w przypadku Morza Martwego, gdzie startowaliśmy z Aradu i tam mieliśmy bazę, czy to mając bazę w Ejlacie, czyli na samym południu i tam dojeżdżając autobusem, do środka pustyni, wysiadasz w środku nigdzie, ale po prostu w Adirachaem zjeżdżasz na dół, to jest taka kultowa trasa rowerowa tam.

    Agnieszka: Więc podejrzewam, że jak my dotarliśmy do tego w różnych randomowych miejscach, w których byliśmy, to tak naprawdę jak się dobrze poszuka, to w każdym miejscu na świecie gdzieś będzie można się wesprzeć też jakąś komunikacją zbiorową. Czy to bardziej w kontekście takiej wycieczki bardziej po górach technicznej, czy to bardziej transferowo. Jedyne co to może przydać, taka lekka torba na rower, które też są w sprzedaży coraz bardziej, bo wszystkie firmy japońskie robią torby na rowery górskie.

    Rafał: A jak się pakuje rower do takiej torby? Trzeba odkręcić koło czy na przykład obrócić kierownicę?

    Agnieszka: Tak, są dwa koła ściągane. Myśmy skręcali kierownice do swoich toreb i wzorowaliśmy to na torbach japońskich, więc myślę, że w większości rozwiązań, które u nich są zastosowane też. I te koła po prostu się tak jakby po bokach rower nimi spina. Właśnie tymi też znowu Fix Plusami. Także spokojnie Fix Plus może nas zasponsorować. Będę polecać ich produkty. Zastosowań znajdę bardzo dużo i one bardzo przyspieszają właśnie, bo kiedyś to...

    Rafał: Dziękuję za uwagę.

    Agnieszka: ...wiązaliśmy takimi zipami rzepowymi, ale to zipy rzepowe potrafią się czepiać rękawiczek. Te Fix+ były szybsze i lepsze po prostu.

    Rafał: A, no tak, tak.

    Agnieszka: I lepszy efekt dają, bo znowu jest to takie, że jest to taka rozciągliwa guma, więc to lepiej jest spięte ze sobą. No ale owszem, ta turystyka zdecydowanie jest dla osób sprawnych, bo ten rower musisz jakoś władować później, czy to do pociągu, czy do autobusu. Więc na pewno to nie jest rozwiązanie dla wszystkich, ale to tylko jest taka porada, że jeśli masz rower górski, lubisz nim jeździć po górach i chcesz zwiedzać świat, niekoniecznie cię stać na drugi rower, to spokojnie można to robić na rowerze górskim, bo założenie jest takie, że jak ktoś ma rower górski, to jednak tą sprawność posiada. Wiem co mogę dodać, jak już tak polecamy lokalne atrakcje, to i dla osób, które przyjeżdżają do Świeradowa i wydaje im się, że już widzieli wszystko i nie mają gdzie...

    Rafał: Myślę...

    Agnieszka: ...już czego nowego zobaczyć, to przypominam, że wystarczy granicę przekroczyć, czy to na rowerze, czy to samochodem, czy to komunikacją zbiorową, bo paradoksalnie są autobusy, które przyjeżdżają przez granicę...

    Agnieszka: Nawet Darmobus, któryś jedzie też do Nowego Města, więc nie jest tak, że nawet...

    Rafał: Tak, ale darmobus jest darmo tylko dla mieszkańców.

    Agnieszka: A tak, ok, to nie wiedziałam.

    Rafał: [Cichy śmiech]

    Agnieszka: Ważna informacja, no w każdym razie jest komunikacja zbiorowa, która przekracza granicę. Albo też ten dystans, o którym tu mówię, czyli można się zatrzymać niekoniecznie w Świeradowie, ale na przykład w Nowym Mieście albo w Hejnicach.

    Rafał: Mhm.

    Agnieszka: W Hejnicach to po prostu są z drugiej strony całej sieci tras. Jak Świeradów jest z jednej strony singletracków, to po drugiej stronie sieci singletracków są Łaźnie, Libverda i Hejnice. I jak się tam gdzieś zatrzyma, to są takie miejsca, które tak naprawdę dostępne są tylko dla pieszych albo dla rowerów górskich. Gdzie tu mogę polecić właśnie albo Palicznik albo Orzesznik. W odwrotnej kolejności nawet Orzesznik i Palicznik. Są bardzo ciekawe miejsca widokowo, gdzie np. jako osoba z Karkonoszy, gdzie jednak ta rzeźba terenu jest bardzo zróżnicowana i bardzo przypomina alpejską. Jak zawsze jak jechałam w Izery to wydawało mi się, że one są nudne, że tam mało się dzieje. Mają swój klimat, mają wiadomo Chatkę Górzystów i okolice, tam jest zdecydowanie malowniczo. Ale jak ktoś bardziej lubi skałki lub różne takie ciekawe formacje i bardziej dynamiczną rzeźbę terenu, to na pewno im się Orzesznik i Palicznik spodobają.

    Rafał: Dopinam je na mapie w notatkach do odcinka. No i cóż, tak więc myślę, że tymi polecajkami, jak to było, Palecznik i Orzesznik...

    Agnieszka: Orzesznik i Palicznik.

    Rafał: ...Palicznik, Orzesznik, czyli tym Orzesznikiem i Palicznikiem dojechaliśmy do końca tej ścieżki rowerowo dźwiękowej. Wszystkie linki o rzeczach, o miejscach, o których mówiliśmy znajdują się w notatkach do tego odcinka jak zwykle pod adresem rowerydlaumyslu.pl/13, 13 jak odcinek podcastu. Będę również wdzięczny za polecenie tego podcastu waszym znajomym, tym którzy jeżdżą na rowerze regularnie, ale również tym, którzy może jeszcze nie jeżdżą regularnie rowerem. No i najważniejsze, jeśli wy dzisiaj nie byliście jeszcze na rowerze, to idźcie pojeździć. Wasz umysł wam podziękuje.

    Rafał: To był 13. turystyczno-górski odcinek podcastu "Rowery dla umysłu". Ja nazywam się Rafał Sobolewski, a moją gościnią dzisiaj była...

    Agnieszka: Agnieszka Jurewicz.

    Rafał: Dziękujemy za słuchanie, do usłyszenia w kolejnym odcinku i do zobaczenia na Orzeszniku i Paliczniku.

    Agnieszka: Zapraszam. Może się spotkamy na szczycie.