Szczerze o HR-ze

W dzisiejszym odcinku zagłębiamy się w świat LinkedIn. 🌐 Ta platforma stała się nieodłącznym elementem świata HR, ale czy nadal jest tak cenna, jak kiedyś? Zapytaliśmy o to naszą gościnię, Martę Pawlak-Dobrzańską z firmy Great Digital.

LinkedIn przyciąga coraz więcej użytkowników i naturalnie wzbudza coraz więcej kontrowersji. Każdy z nas ma dostęp do innych treści, dzieli się nimi, uznając za wartościowe, ale równie często krytykuje te, które wydają się nieistotne dla tego kanału komunikacji.
Zastanowimy się, jak profesjonaliści HR odbierają LinkedIn. Czy to nadal kluczowe narzędzie w naszej codziennej pracy, czy może powoli traci na znaczeniu?

Dołącz do naszej dyskusji i podziel się swoimi doświadczeniami z LinkedIn!

Przydatne linki:
https://sharebee.pl/baza-wiedzy/e-booki/beeblia-linkedina-2023/
https://www.linkedin.com/newsletters/hr-insight-6981502699615739904/

What is Szczerze o HR-ze?

Szczerze o HR-ze to audycja, w której pasja i wyzwania świata HR spotykają się twarzą w twarz. Z naszymi gośćmi i gościniami szczerze rozmawiamy o tym co w HR kochamy, czego nie znosimy i z czego jesteśmy dumni.

Witaj w świecie szczerze o HR-ze, miejscu gdzie pasje i wyzwania HR spotykają się twarzą w twarz, czyli o tym co w HR kochamy, czego szczerze nie znosimy i z czego jesteśmy dumni. Tu Karol Kapuściński, Wasz przewodnik po świecie HR, od 15 lat wspierający HR-owców w rekrutacji. W No Fluff Jobs tworzymy przestrzeń, gdzie każdy głos ma znaczenie.

Nasza pasja? Transparentność, szczerość i uczciwość w rekrutacjach, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. To więcej niż praca, to nasza misja. Naszym celem jest zmienianie standardów nie tylko w IT, ale we wszystkich branżach. W Szczerze OHL będziemy eksplorować, uczyć się i dzielić inspiracjami, rozmawiając z ekspertami i słuchając Waszych historii.

Przygotujcie się na dawkę solidnej wiedzy i energii. Dołączcie do nas i razem kształtujmy przyszłość rekrutacji.

Tym razem o narzędziu, którego praktycznie każdy z nas w biznesie używa i korzysta z niego coraz więcej osób, ale pojawia się też coraz więcej głosów, że LinkedIn bywa zaśmiecony treściami, które niekoniecznie nadają się na ten kanał lub niekoniecznie są wartościowe. O tym porozmawiamy dzisiaj z naszą gościnią, Martą Pawlak-Dobrzańską, People Analytics Expert w Great Digital, którego zresztą też jest współzałożycielką.

Cała jej kariera zawodowa jest związana z branżą HR. Na koncie ma ponad 11 lat pracy w Pracuj.pl. To mogę powitać się w tym samym klubie, bo taką samą liczbę lat tam spędziłem. Tam zaczynałaś jako badaczka. A kończyłaś już jako szefowa zespołów analitycznych i Big Data. Od ponad 8 lat jesteś związana z Great Digital, tak jak wspominałem, jesteś też współzałożycielką, gdzie skupiasz się na poprawie efektywności procesów HR ze szczególnym naciskiem na obszar rekrutacji.

Przeprowadziłaś dziesiątki badań i projektów analitycznych związanych z uczestnikami procesów HR, czyli i pracownikami, i kandydatami, ale też profesjonalistami HR. Jesteś trenerką, prelegentką na konferencjach HR, wykładowczynią na studiach podyplomowych z zarządzania talentami, w firmach technologicznych na AGH, gdzie od ponad sześciu lat prowadzisz kursy z zakresu analizy danych w HR i cyfrowego HR.

Mnóstwo danych. Witam cię, Marta, na naszym pokładzie. Czy chciałabyś coś do tego dodać? Cześć, Karol. Witam wszystkich bardzo serdecznie. I trochę głupio się czuję słuchając tego wszystkiego. Czekam, kiedy mogę się przywitać i powiedzieć dzień dobry. Nie, myślę, że to przedstawienie chyba było i tak już przydługie, więc może już go nie rozwijajmy.

Możemy przejść do tematu naszego dzisiejszego spotkania. Okej Marta, w takim razie zanim przejdziemy do meritum, to chciałbym zacząć od trzech pytań, które zadajemy wszystkim naszym gościom, a dotyczą bezpośrednio naszego środowiska i HR-u w ogóle. To są trzy pytania, które brzmią następująco. Po pierwsze, co szczerze kochasz w HR?

Po drugie, czego szczerze w HR-ie nie znosisz? I z czego jesteś dumna, tak po prostu? To zacznijmy od początku. Co kochasz w środowisku HR-owym?

Pytania niby są znane, ale ciężko się nauczyć odpowiedzi na pamięć. To, co ja kocham w środowisku HR-owym, co sprawia, że tutaj 30 lat jestem, to chyba jest właśnie, znaczy to na pewno jest to, że to jest jednak praca z ludźmi. Którzy są po prostu interesujący i niesamowite jest móc przez te wszystkie lata patrzeć na to, jak to się wszystko zmienia, co jest dla nich motywujące, co jest fajne, co jest demotywujące, co sprawia, że chcą pracę zmieniać, co sprawia, że chcą pracę zatrzymywać.

I tak naprawdę to ja tego wyboru dokonałam naprawdę 20 lat temu. Chociaż może tak już dziwnie to brzmi też, jak się człowiek publicznie przyznaje do swojego niemłodego wieku, ale naprawdę kończąc studia miałam jeszcze okazję pracować przy badaniach marketingowych różnych. Wtedy zrozumiałam, że nie chcę spędzić życia pytając ludzi o ich opinie na temat pas do zębów albo klejów do podłóg, bo takie rzeczy też mi się zdarzyło badać, ale zastanawiałam się w takim razie to, gdzie mogę się skierować i do jakiego miejsca, żeby zajmować się analizą i badaniami dużo ważniejszych i dużo bardziej interesujących tematów.

Dlatego wtedy naprawdę wybrałam sobie tę ofertę, jak zobaczyłam w serwisie. Pracy w pracuj.pl, bo pomyślałam, ok, to ja wolę rozmawiać właśnie o pracy, o tym, jakie zajmuje miejsce w życiu ludzi. Nie o tych pastach do zębów i innych produktach. I to sprawiło, że trafiłam do tego HR-u. No i nie znudziło mi się przez te wszystkie lata.

W dalszym ciągu jest dla mnie fascynujące odkrywanie tego, co jest dla kandydatów, dla pracowników i dla pracodawców ważne. Jak to się zmienia, jak to ewoluuje przez te lata. Wszystkie lata. I pytałeś też o to, czego nie lubię. Czego nie lubisz, nie znosisz. Tak, nie ma widzenia, nie znoszę. Myślę, że tego samego, czego nie znoszę ogólnie, jako człowiek, mogę też powiedzieć, w życiu prywatnym, to tego też nie lubię w zawodowym.

Nie lubię obłudy. Kłamstwa, malowania trawy na zielono, udawania, że coś chcę zrobić, przypudrowywania różnych rzeczy, zamiatania pod dywan. Nie lubię tego. Ja jestem osobą, która pracuje w oparciu o dane i analizy, a to są rzeczy, których bardzo często nie da się ignorować. Bo nie da się dyskutować z faktami, dobrze zebranymi danymi, więc nie lubię bardzo i irytuję się, kiedy ktoś to ignoruje i woli pracować w oparciu o to, co mu się na przykład wydaje, a nie to, co widzimy z danych.

Natomiast mam, myślę, to szczęście, że nie pracuję z takimi właśnie firmami, których bym nie lubiła, Bo nawet jak się zdarzy, że ktoś taki gdzieś do mnie trafi, co swoją drogą też już się parę ładnych lat chyba nie zdarzyło, ale jak to się zdarzało, że trafiał do mnie taki HR, powiedzmy, który tak wierzchownie chciałby trochę bardziej poudawać, że coś robi i chce zmienić niż dotknąć sedna, to po prostu nam się nie udaje dogadać już na etapie jakichś rozmów wstępnych, bo po prostu widać, że nie nadajemy na tych samych falach, że nie rozmawiamy o tych samych rzeczach, Nie próbujemy dotknąć tego, co naprawdę jest ważne, żeby zmienić, żeby dobrze ci kandydaci byli traktowani w procesie rekrutacji albo ci pracownicy pracy i po prostu nie dochodzi między nami.

Do współpracy. Natomiast tak jak powiedziałam, coraz mniej pewnie jest takich firm, nie trafiają do mnie i ja za to super cieszę się, kiedy właśnie mam klienta, który przychodzi i mówi, że naprawdę chce coś zmienić i że chce się przyjrzeć temu, jakie działania prowadzi i posłuchać o tym, co robią dobrze, co dane mówią odnośnie tego, jakie praktyki należy utrzymać, a co należy zakończyć, zmienić, porzucić.

I to trzecie pytanie było, z czego jesteś dumna? Z czego jestem dumna? A, no to może tak powiem mało skromnie. Jestem dumna z tego, że prowadzę tą firmę dziewiąty rok z rzędu. Bo prowadzenie biznesu, no to jest taki rollercoaster i nie wiem czy wiecie, ale w Polsce 80 czy tam 90% nawet firm nie jest w stanie przetrwać pierwszego roku działalności, a to dopiero o dalszych latach, więc oczywiście cieszę się, że mi się to udało, natomiast nie tylko o to chodzi, żeby przetrwać, cieszę się z tego, że Może to wynika z tego, jak lubię tę branżę i że nie chcę jej porzucać, że mimo że tak dużo się zmieniło przez te 8 lat i że kilka razy musiałam zmieniać to, czym się zajmuję i właściwie w każdym roku prawie zajmuję się trochę innymi rzeczami, bo ewoluują te usługi, a ja idę za tym, czego potrzebują klienci, To jestem dumna z tego, że ciągle mam co robić i że nawet jak się nieco zmieniają oczekiwania klientów odnośnie tego, co mogę robić, to jestem w stanie za nimi nadążyć i to sprawia, że teraz na przykład jak widzę rozmowy o tym, co zmieni w naszej pracy, a wiem, że zmieni, to też mnie to nie przeraża, tylko mnie to fascynuje, bo ja wiem, że i tak się w tym odnajdę i nie czuję się...

Zagrożona. Będę pracować z klientami po prostu z wykorzystaniem sztucznej inteligencji, a nie wpadać w panikę, że ona teraz zabiera jakiś kawałek moich kompetencji. Więc powiem to jeszcze raz. Jestem dumna z tego, jak udaje mi się przez te lata w branży HR-owej odnajdywać i pracować cały czas po prostu z radością też i z przyjemnością.

Dzięki wielkie. Marta, myślę, że masz też wpływ na to, że ten rynek się zmienia. Myślę, że to, że mówisz ciągle o danych w HR-ze i o tym, że to są naprawdę ważne rzeczy, to też wpływa na to, że tych klientów, którzy biorą to pod uwagę i pewnie nie trafiają w związku z tym do ciebie, tylko chcą robić poważne rzeczy, a nie tylko wizerunkowe, bo wydaje mi się, że środowisko HR-owe, sam HR, ale najbardziej ta część employer brandingowa, Tworzy taką możliwość powierzchownej komunikacji, takiego pływania trochę po temacie, więc dobrze, że są firmy, które zajmują się danymi i dużo mówią o tym, jak dane można wykorzystywać właśnie w HR-ze.

O tym pewnie też będzie okazja porozmawiać, natomiast dzisiaj tematem jest LinkedIn i przejdźmy do meritum i do tematu naszego spotkania. Według Biblii LinkedIn by Sherby, pozdrawiamy przy okazji ekipę Sherby, LinkedIn jest najszybciej rozwijającym się biznesowo networkingowym portalem społecznościowym.

A jeśli chodzi o zaangażowanie użytkowników, to dane, które pokazuje ten raport, to 90% członków społeczności tylko czyta lub obserwuje Linkedin, a 9% komentuje treści, tylko 1% członków społeczności tworzy nowe treści. W tym kontekście też ciekawe jest to spostrzeżenie a propos tego, że Linkedin to śmietnik, bo taka odpowiedź pojawiła się pod naszym Pod naszym newsletterem.

W tej chwili Linkedin ma ponad 6 milionów użytkowników. Oczywiście największy jest Facebook, Tik Tok bardzo szybko się rozwijający, Instagram, ale jeśli chodzi o tą platformę biznesową to Linkedin zdecydowanie Dzisiaj ma palmę pierwszeństwa i dlatego myślę, że warto o tym porozmawiać. Jesteś badaczką i poznaliśmy Cię jako współtwórcę Raportu Szczęście Polaków w Pracy.

Tworzysz to razem z Jobhouse, więc zakładamy, że, i to podkreślałaś też na początku, że jesteś osobą skupioną na konkretach, na danych, więc powiedz mi, czego Ty osobiście szukasz na LinkedInie i co Linkedin Tobie daje jako narzędzie? Ja szukam na LinkedInie wartościowych treści, Nawet właśnie myślę, że to jest ważniejsze określenie niż inspiracji, bo myślę, że takie słowo jak inspiracja też trochę się zdewoluowało i czasami oznacza nie to, co chcielibyśmy, więc ja szukam czegoś trochę mocniejszego niż inspiracja, czyli właśnie wartościowych treści.

A czym są dla mnie wartościowe treści? No ja patrzę bardzo do przodu. To znaczy szukam treści od ludzi, którzy robią lepsze rzeczy niż ja, są mądrzejsi niż ja, patrzą w przyszłość, potrafią powiedzieć, co będzie za kilka lat w HR-ze. No do tego oczywiście czytam też treści... Od ludzi, którzy mówią, z czym się mierzą teraz, co jest dla nich wyzwaniem, no bo muszę wiedzieć, czego ludzie potrzebują, żeby być w stanie nadążyć za ich potrzebami.

Natomiast zdecydowanie LinkedIn jest dla mnie serwisem, którym... Szukam interesujących treści, przydatnych, a nie rozrywki, to myślę, że to też jest może różnica, chociaż w mojej opinii albo w tym, jak funkcjonuję na LinkedInie, nie aż tak duża, bo to wynika z tego, że ja tak bardzo lubię tą działkę, którą się zajmuję, że nie mam potrzeby robienia sobie jakiegoś detoksu i mówienia, że w weekend czy w wakacje to LinkedIna nie czytam, Bo ja i tak te treści hairowe czytam w różnych momentach dla przyjemności właśnie, dla własnego rozwoju, z ciekawości takiej poznawczej, więc jakby nie jest to dla mnie jakimś obciążeniem, nie kojarzy mi się to mimo wszystko z pracą.

I może jeszcze skoryguję to określenie odnośnie tego, czy LinkedIn to śmietnik. Ja zacytowałam to zdanie w jednym ze swoich newsletterów, bo zdarzyło mi się to słyszeć. Parę razy Natomiast przyznam, że za każdym razem jestem zdziwiona, jak coś takiego słyszę. Znaczy wiem, że to jest możliwe, ale jestem zdziwiona z tym, że ludzie potrafią tak zawyrokować, że Linkedin to śmietnik, nie odnajduję się tam i wychodzę z tego serwisu.

Bo to jest trochę tak, że powiedziałabym, że my jednak za ten śmietnik to sami naprawdę odpowiadamy. Algorytm na LinkedInie to jest moim zdaniem jeden z lepiej funkcjonujących, tzn. ja widzę, że on bardzo reaguje na to, co ja robię, czyli jeżeli zostaję połączona z jakąś nową osobą albo klikam, że chcę ją obserwować, to ja dostaję treści tej osoby, jeśli te treści są dla mnie wartościowe, to ja na nie reaguję.

To wiem, że jak będę na nie reagować, to jest to sygnał dla Linkedina, że ja chcę widzieć tych treści więcej. Widzę, że LinkedIn mi to rzeczywiście pokazuje. Więc ja bym powiedziała, że uważam, że na Linkedinie mamy bardzo duże możliwości zarządzania tą treścią. Jak widzę, powiedzmy, treści, które są dla mnie na Linkedinie niewartościowe...

Wręcz miałkie, no to to, co mogę zrobić w najlepszym wypadku, no to jest ignorować i to też jest dla LinkedIna Sygnał, że już nie chcę ich oglądać. Jeżeli są takie treści, które wręcz uznałabym za irytujące powiedzmy, to zawsze mogę kogoś usunąć ze swojej siatki kontaktów, pominąć, przestać obserwować i naprawdę ten mój feed na Linkedinie Zostaje wyczyszczony, ale może to wynika też z tego, że ja nie akceptuję na przykład zaproszeń, od kogo popadnie i nie wysyłam zaproszeń, komu popadnie.

Nie chciałabym, żeby teraz efekt był taki, że ktoś będzie się bał wysłać mi zaproszenie, ale naprawdę ja lubię czytać to, co ktoś napisał. Jak nikt nie napisał, to czytam co najmniej to, co ma napisane przy swoim nazwisku, czyli kim ta osoba jest. Jeżeli u mnie po prostu zaśwituje myśl, nie wiem, co mielibyśmy mieć wspólnego, To ja mogę nie zaakceptować tego zaproszenia.

Ja tych zaproszeń dostaję bardzo dużo i czasami robię też taki przegląd, bo np. LinkedIn mnie informuje, że tam mi wisi ze 100, no to sobie tam czasem wchodzę i sprawdzam, czy przynajmniej nie pominęłam kogoś z mojej branży. Bo też uważam, że to jest takie może minimum. Zakładając, że ktoś chce być zainteresowany moimi treściami albo z kolei ja mogę poczytać o tym, z czym on się mierzy.

Ale oczywiście to nie tylko tak wygląda, mogę też... Akceptować te zaproszenia od innych osób. Na pewno pomaga w tym ta informacja. Dlaczego ktoś uważa, że chcemy być połączeni? Czasem byliśmy na jakimś evencie, czasem ktoś coś widział, czasem ma jakąś potrzebę. Myślę, że to jedno zdanie dużo zmienia. Ja wiem, że jest mało czasu na wszystko, ale na przykład to Ja, wydaje mi się, nie wiem, może zrobiłam to w jakimś pośmiechu kiedyś gdzieś tam z osobą, z którą rozmawiałam pięć minut wcześniej, ale tak sama z siebie nie wysyłam też zaproszeń bez żadnego tekstu.

Staram się napisać skąd mój pomysł na to, żeby się połączyć, właśnie po to, żeby druga osoba wiedziała, dlaczego do niej się zwracam i dlatego sama też zwracam na to uwagę. Więc wydaje mi się, że może nawet właśnie tak na wejściu ta taka ostrożność Albo taka większa uważność w tym w ogóle z kim tutaj jestem w tej sieci połączona też sprawia, że po prostu mam na tym feedzie później większy porządek.

Myślę, że ta higiena, o której wspominasz, jest bardzo ważna. Ja prawdę mówiąc też trochę tak do tego podchodzę i z jednej strony po części zgodziłbym się z tym twierdzeniem, chociaż nie użyłbym sformułowania, że LinkedIn to śmietnik. Na pewno uważam, że jest dużo bogatszy w treści, mówiąc bardzo oględnie, niż był kilkanaście czy kilka lat temu.

I naturalnym jest to, że wraz z przyrostem liczby użytkowników te treści demokratyzują się i będzie ich coraz więcej i będą różnej jakości. Natomiast ja pamiętam tego LinkedIna jeszcze z 2007 roku, kiedy zakładałem pierwsze konto swoje na LinkedInie. Pierwszy raz się tam pojawiłem. Pamiętam, byłem wtedy account managerem, zresztą w pracuj.pl, gdzie mieliśmy okazję wspólnie pracować.

Prawda mówiąc po założeniu tego konta byłem dość onieśmielony, bo większość kont, które tam spotkałem i które przeglądałem to był albo C-level, albo menedżerowie co najmniej. LinkedIn wyglądał zupełnie inaczej, to był zbiór wizytówek, ale na przestrzeni czasu stał się faktycznie taką typową społecznościówką, gdzie jest wall, gdzie konsumujemy treści, na które de facto sami pozwalamy, jak wspominałaś.

Może to jest dobra wskazówka dla wszystkich. Żeby faktycznie zastanawiać się, po co tam są, czego szukają i kogo przyjmują do znajomych i to jako pierwszy krok. Natomiast druga rzecz jest taka, że chyba dzisiaj po prostu LinkedIn jest narzędziem, które ma dużo... Szersze nazwijmy to kompetencje czy przeznaczenie niż miał bo są osoby które korzystają z niego właśnie marketingowo i sprzedażowo publikując swoje treści budując swoją markę osobistą są osoby które tylko i wyłącznie są tam po to żeby mieć swoją wizytówkę zawodową w momencie kiedy będą aktywne na rynku zawodowym będą szukać pracy bądź będą pracę stracą pracę czy będą chciały ją same z siebie zmienić to będą dostępne dla rekruterów.

Oczywiście mnóstwo jest handlowców i mimo, że pracuję od lat w sprzedaży, zawsze niestety Marta, wbrew temu co mówisz, popełniam ten sam błąd, bo zdarza mi się przyjmować kogoś do znajomych, mimo że wiem, że to skończy się za tydzień wiadomością z informacją, w czym ta osoba może mi pomóc i co może mi sprzedać.

I myślę, że po części jesteśmy tego świadomi, a jednak cały czas robimy te same błędy. Ale powiedz mi, jeśli chodzi o LinkedIna, jak myślisz, w którą stronę on zmierza? Czy to jest tak, że każdy z nas będzie szukał tej swojej drogi na nim? Czy widzisz jakiś taki kierunek? Tego typu portali społecznościowo, biznesowych, jak widzisz przyszłość tego Linkedina, może jest coś, co znalazłaś właśnie w tych rzeczach, które śledzisz, czym stanie się Linkedin dla nas, czy on się nadal będzie rozwijał, czy to już będzie pewna zamknięta grupa, doszliśmy do 6 milionów, może to jest koniec.

Nie, nigdy bym nie pomyślała, że to jest koniec LinkedIna. Myślę, że jego właściciel, czyli Microsoft na to nie pozwoli. I na pewno od momentu kiedy Linkedin został przejęty przez Microsoft, to myślę, że widać też jego dynamiczny rozwój. Co nie oznacza, że idzie to w parze z jakością kontentu, tak bardziej ten rozwój dotyczy różnych właśnie tutaj Mechanizmów i decyzji biznesowych, które są podejmowane w tym serwisie odnośnie kontentu, no mnie nie dziwi to, że tutaj tak samo jak na wszystkich innych serwisach więcej się pojawia treści lifestylowych, relacji i tego typu rzeczy.

No, bo to jest taki nurt, który jest obecny we wszystkich serwisach, podobno ludzie tego chcą, a ja na Linkedin tego nie chcę, nie chcę tego i zawsze się zastanawiam po co na przykład jak ktoś idzie na dwutygodniowy urlop, to oznajmia to na Linkedinie, usprawiedliwiając się, że go nie będzie, myślę sobie wtedy, no jeśli Cię nie będzie, no to Cię nie będzie, to nie będziemy widzieć Twoich publikacji, a wrócisz i będziemy je widzieć znowu i w sumie to chyba jest niepotrzebny ten post.

Ale nie wiem, może ludzie mają potrzebę, żeby się tym podzielić, może myślą, że są tak intensywnie obecni, że jak ich nie będzie dwa tygodnie, to inni się zmartwią, co się z nimi stało. No, wydaje mi się, że to są takie treści, których może nie trzeba... Obwieszczać i nie trzeba LinkedIna traktować jak autoresponder, ale to też ja sobie bez przesady widzę coś takiego i tylko sobie myślę, no twoja sprawa, jak chcesz to piszesz takie rzeczy, ja nie będę tego pisać, natomiast myślę, że tak jak w wielu serwisach w dalszym ciągu mamy ten wybór kogo chcemy obserwować, I nie wiem, jak z Facebooka czasami usuwałam ze swoich sieci ludzi, którzy pisali tylko non-stop, nie wiem, co jedzą i który ząbek teraz się wyży na dziecku, bo sobie myślałam, że może to jest fajne, ale nie codziennie.

Tak samo z Linkedina też mogę sobie przeczyścić tę sieć kontaktów i np. nie czytać osób, które nie dostarczają w mojej ocenie tego wartościowego kontentu, który tutaj mam. Powinien być, albo mają taki sposób komunikacji, powiedzmy jakiś agresywny, który mnie razi. To tyle tak a propos tych treści, a jeśli chodzi o ten kierunek, w którym Linkedin zmienia, zmierza, no to myślę, że to jest jeszcze co innego, ale też mnie to nie dziwi, bardziej może gdzieś widzę taką sytuację, gdzie właściwie pod koniec tamtego roku, no widziałam u szeregu różnych osób, które dużo publikują, taki trochę lament, Co się stało, co się stało, teraz już zasięgi nie te, już nie docieram z tymi treściami tak szeroko jak wcześniej, nie ma tyle lajków, nie ma takiego zasięgu.

No to ja też to zauważyłam, no ale pomyślałam sobie, no co się stało, no należało się spodziewać, że tak będzie, tak? Jakby taki sam jest model działania wielu platform. Po to są promowane i rozwijane w darmowym modelu, żeby jak ludzi już jest tutaj dużo, żeby im powiedzieć, ok, a teraz jak chcesz coś powiedzieć i mieć jakąś publikę czy atencję, to jednak musisz za to zapłacić.

I właśnie dochodzimy do tego momentu na LinkedInie, gdzie zasięg tych postów bezpłatnych został dosyć drastycznie ograniczony. Oczywiście, że są w dalszym ciągu jeszcze takie posty, które zdobywają te wielotysięczne zasięgi i tysiące lajków i czasami też wystarczy sobie popatrzeć na to, jakiego rodzaju to jest content.

Niekoniecznie to jest content biznesowy. Ale to znowu, to jest jakby normalna też rzecz, myślę, wynikająca z tego po prostu jak funkcjonujemy jako ludzie, no i możemy to obserwować, myślę, że nie ma sensu się irytować, natomiast jeżeli ktoś jest po stronie właśnie tych osób, które tutaj chcą być obecne, chcą mieć to szersze dotarcie, traktują to też jako miejsce pozyskiwania swoich klientów, dla mnie też oczywiście jest to miejsce pozyskiwania moich klientów, No to po prostu ja nie mam wyjścia, jak uznać to za normalny etap rozwoju tego serwisu, zamiast się, nie wiem, obrażać i wychodzić.

Myślę, że wszystko zależy od tego, jak to będzie funkcjonowało. Bo jak serwis nie ma jakiejś takiej określonej strategii i nie wiadomo do końca po co ludzie tam w nim są, to powiedzmy, że ja się czuję mniej przekonana do tego, żeby na przykład inwestować w kampanie sponsorowane na Facebooku. Ale z drugiej strony, jak wiem, jak to jest powiązane z Instagramem, jeżeli chcę być na nim obecna, to wiem, że muszę od czasu do czasu płacić też za ten Facebook, bo tutaj jedno wpływa na drugie, bo to jest ten sam właściciel.

Więc to jest, myślę, że złożona kwestia wypadkowa kilku czynników. Tego, jaką strategię ma dany serwis, w którym kierunku idzie, czy rzeczywiście w ślad za tymi pieniędzmi, które musisz zapłacić jako twórczca czy jakiś potencjalny dostawca w danej branży, czy możesz dostać ten efekt. Nie, jeżeli ten efekt będzie, no to po prostu będą twórcy za niego płacić.

Ewentualnie można zawsze próbować też wybić się jakimś contentem. Dużo łatwiej jest się wybić może contentem kontrowersyjnym czasami. Też jest zawsze, myślę, to jest pytanie po obu stronach. Do twórców ja chcę iść w tą stronę. Czy ja się chcę chwalić jakimś może trudnym wydarzeniem z mojego życia tyto zawodowego, już nie mówiąc o prywatnym, czy nie?

Czy ja chcę takich twórców czytać, czy nie? To jest znowu też pytanie do odbiorców. Kogo sobie wybiorą. Myślę, że to nawet czasami, jak jesteśmy na jednym kanale, czy to na LinkedInie, czy na Instagramie i powiedzmy, że obserwujemy kilka osób z jednej branży, nawet z HR-owej, to można sobie wybrać, czy odpowiada mi content bardziej lifestylowy, czy merytoryczny.

I myślę, że to jest też fajne, że mamy ten demokratyczny wybór, musimy tylko zadbać o to, żeby Odpowiednio jakby reagować na treści tych twórców, których sobie wybieramy, żeby jednak ten LinkedIn wiedział, że to ja tych twórców chcę oglądać, czyli to tam klikam właśnie obserwuję, albo jestem połączona, albo mam zaznaczone, że to chcę, żeby mi się wyświetlało, albo reaguję na treści od tej osoby właśnie, no bo skądś ten algorytm musi wiedzieć, że to jest dla nas.

Natomiast to, że są twórcy tacy i tacy, Myślę, że jest fajne. Ja też mogę obserwować różne trendy i też się mogę zastanawiać, co się ludziom podoba i czego chciałabym robić więcej. Ale ja nie dam rady robić na siłę jakby właśnie rzeczy, które jakoś wychodzą powiedzmy poza mój, nie wiem, charakter, sposób bycia i sposób funkcjonowania.

I nie będę polecać na LinkedIn, to w ogóle sobie nie wyobrażam, ale na Instagramie, no nie będę pisać z jakiej firmy mam sweterek czy marynarkę, ale abym nie iść w tą stronę, będę mówić do ludzi... Inne rzeczy, ale też zauważam, że przesuwają się te granice bardzo, że możemy mieć profile twórców z obszaru HR, już nie używam specjalnie określenia influencerów, bo bardzo często.

Też go nie lubię, więc powiedzmy, że twórców, czy też ekspertów. No i nagle jak zaczynasz publikować, że jestem na siłowni, cześć, znowu jestem na siłowni, jestem u fryzjera, no to się zastanawiam, czy to jest ten content, którego powiedzmy nasi odbiorcy oczekują. Potem widzę, że oczekują, potem sobie myślę, no trudno, ale ja nie dam rady iść w tą stronę.

Ale za którymś razem bywa, że się złamie i że im napisze, no dobra, ja też chodzę na tą siłownię, chociaż do tej pory się nie chwaliłam, ale jak już pytacie, to dam wam znać, że chodzę. Bo za chwilę wiemy o tym, czy wszyscy tak chodzą. No tak, pewnie pytanie... Komu to piszesz i czy to jest twój bliższy, czy dalszy znajomy, czy to jest po prostu statement dla całego grona, ale faktycznie tak jest, ja się zgadzam z tym, co mówisz, bo teraz jak sobie myślę o tym naszym temacie, ja zastanawiam się w ogóle, czy ta dyskusja, czy to już trzymając się tego hardkorowego określenia, czy LinkedIn to...

To śmietnik, czy to super narzędzie, to myślę, że to jest czysto akademickie rozważanie. Myślę, że dzisiaj portali społecznościowych, my je z jednej strony kształtujemy, ale z drugiej strony nie jesteśmy w stanie zatrzymać trendów. Ja pamiętam niejednokrotnie te wpisy, które się pojawiały, co wypada na LinkedInie publikować, a czego nie.

I jeszcze dwa czy trzy lata temu, nie wiem, czy przed wyborami, czy w innych sytuacjach, ktoś pisał w komentarzach, to nie jest temat na LinkedIn, to jest temat na Facebook, to nie jest temat, o tym nie gadamy, jesteśmy społecznością profesjonalistów i mam wrażenie, że część osób tak się strasznie obrażała, że LinkedIn rośnie.

I nie dziwi mnie to uczucie jakby, myślę, że była to pewna też zamknięta bańka przez długi czas. Osób na wysokich też stanowiskach, zanim LinkedIn stał się takim powszechnym narzędziem. No i jak dzisiaj możemy tam znaleźć każdy poziom stanowiska z każdej branży, no to pewnie jest część osób, która czuje się już mniej wyjątkowo niż kiedyś, ale wątpię, że my możemy jakkolwiek na to wpłynąć, albo decydować o tym, co ludzie będą publikować, tak jak mówisz.

Są rzeczy, które trendują, mamy styczeń, więc było już o ewaluacjach, już były prezenty świąteczne, teraz będziemy pod hasłem nowy rok, nowy ja, nowa ja, publikować treści i pewnie też o siłowni, o zmianie, o naszych postanowieniach noworocznych, tylko pytanie, czy jest w ogóle tu miejsce na dyskusję, bo wydaje mi się, że nie ma.

Bardziej zastanawiam się, czy ludzie, którzy przychodzą, bo to bije z tego, co mówisz, bardzo mocno, nie powinni zadać sobie pytania, po co na LinkedIna przychodzą właśnie, bo ty podkreśliłaś kilka razy w swojej odpowiedzi, ty dokładnie wiesz, po co tam jesteś. Wydaje mi się, że część osób Nie zadaję sobie tego pytania i ponosząc konsekwencje swoich działań, wydaje mi się, że LinkedIn jest zaśmiecony.

No ale jeśli jesteś handlowcem i zapraszasz mnóstwo ludzi z różnych branż, na przykład w takiej branży jak nasza, gdzie twoimi klientami są firmy IT i już nie tylko IT, czyli zapraszasz HR-owców, programistów i wszystkich innych, no to wraz z tym, jeśli chcesz mieć szerokie zasięgi, będziesz też ponosił koszty na wallu, czyli być może przeczytasz coś, co ci nie odpowiada.

Ale moim zdaniem nie ma z czym dyskutować. Nie wiem, czy twoje stanowisko w tej kwestii jest podobne, czy uważasz, że Że te wpisy obrażonych użytkowników, którzy mówią LinkedIn kiedyś był inny, LinkedIn to nie miejsce na to, czy to w ogóle ma jakiś sens? Nie, tutaj się z Tobą zgadzam, mnie to śmieszy, taka policja linkedinowa czy też facebookowa, to jest żywy serwis i on jest taki, jacy są ludzie, którzy w nim przebywają, więc nie widzę sensu, żeby przypominać ludziom, że to nie ten serwis, powiedz sobie to gdzie indziej, to nie ta treść, jak oni tak uważają, to mogą sami zarządzić tą treścią, jakby klikając, że nie chcą tego oglądać, usuwając tą osobę ze swojej sieci, I tak dalej, tak?

Ale to nie jest miejsce, nie ma takiego regulaminu i kto miałby go stworzyć, w którym mielibyśmy powiedzieć, która treść się nadaje na LinkedIna, a która nie. Może w Twojej czy w mojej sieci są osoby, które lubią czytać te wpisy, nie wiem, jakieś wakacyjne czy też lifestyle'owe, Ale z drugiej strony to też nie jest tak, że one mnie wszystkie rażą, bo czasami ciężko jest tą granicę wytyczyć.

Jest dużo wpisów od osób, które pracują w ramach workation. Ja też jak jestem czasami na długich wakacjach, muszę różne rzeczy zrobić. I napisać i wydać swój newsletter i też mi się zdarzyło tam przyznawać, że jestem na wakacjach albo właśnie wyjechałam na urlop i tyle sobie wzięłam na głowę, że ledwo się wyropiłam z przygotowaniem tego newslettera.

To są takie rzeczy, które pozwalają też Ci pokazać, że jesteś człowiekiem, że nie tylko powiedzmy nadajesz na tego Linkedina czy przygotowujesz te treści z jakiegoś szklanego biurowca, ale czasem siedząc w kłódki w przyczepie na helu. Albo właśnie w innym miejscu. To są fajne rzeczy. To są dla mnie rzeczy dalej o pracy, o tym jak ona się zmienia.

Właśnie jak funkcjonuje workation, to znaczy praca zdalna. Więc też ja widzę, że te treści się zmieniają i jakby nie umiałabym wytyczyć takiej granicy i komuś mówić, ta treść się nadaje. A ta się nie nadaje. Czasem ktoś pisze o rzeczach stricte dotyczących pracy, ale robi to w formule i w sposób, który mi nie odpowiada.

Powiedzmy, że jest nim obrywający drugą stronę albo w jakimś takim tonie agresywno-oskarżycielskim. I to może być dla mnie powód, żebym sobie pomyślała, nie chcę tej osoby oglądać więcej w sieci, nie chcę widzieć tych wpisów. Ale nie uważam też za wartościowe wchodzić z nią w polemikę, bo najczęściej to jest po prostu nie moja bajka, jak ktoś mówi i wiem, że taka dyskusja nie ma sensu i się nie porozumiemy.

Więc znowu bym powiedziała, że ja absolutnie się nie zgadzam ze stwierdzeniem, że LinkedIn to jest Twój śmietnik. Masz taki LinkedIn, na jaki sobie zapracowałeś i myślę, że to jest prawdziwe... Dużo bardziej w odniesieniu do Linkedin niż innych serwisów, a jak słyszę to takie właśnie naśmiewanie się co tam się takiego wydarzyło i jak to się popsuło.

Naprawdę to już teraz mi się kojarzy taka głośna akcja sprzed paru lat, jak Tomasz Lis publicznie narzekał na to jakiej to niewłaściwej treści reklamy wyświetlają się w miejscach, w których on przebywa w internecie. Tylko zapomniał, że to były właśnie reklamy oparte o remarketing, które odnosiły się do stron, które on sam wcześniej odwiedził w internecie.

Więc naprawdę tak działa internet i tak działa LinkedIn. W co klikasz, to ci się pokazuje. Nie klikasz i ignorujesz, nie będziesz tego widział. Więc jakby trzeba tego pilnować. Ale myślę, że możemy też jeszcze o takiej jednej praktycznej rzeczy powiedzieć. Na Linkedin widzę też, że mało ludzi o tym wie, a ostatnio gdzieś tam właśnie promowała to, nawiązywała do tego m.in.

Kasia Tank, która też na pewno jest popularną osobą na Linkedinie. Warto sobie zobaczyć, że Linkedin przy feedzie na samej górze pokazuje, co Ci wyświetla, w takim sensie, że on wyświetla treści, które on uznał za najbardziej relewantne dla Ciebie, bądź też treści inne. Najnowsze. Ja też lubię bardzo korzystać jednak z tego przełączania na treści najnowsze, bo tam widzę wtedy po prostu świeży content zamieszczalny przez różnych ludzi, przez twórców, których obserwuję, przez hairowców, których mam w sieci, a nie to, co gdzieś tam się stało popularne.

Więc to jest myślę, że taka jedna rzecz, którą tutaj można zrobić trochę tak Poprzek temu, co tam Linkedin serwuje. I druga taka rzecz, jeszcze mi przyszła do głowy wcześniej, jak opowiadałeś o tym, że ktoś tam może nie mieć właśnie śmiałości, żeby się wypowiedzieć. Ja też myślę, że fajnie by było, jakbyśmy zwracali też uwagę właśnie na te treści, które są wartościowe dla nas z różnych względów i dawali to odczuć ludziom, którzy to tworzą.

Ja teraz mówię właśnie o ludziach, którzy Długo na przykład się do tego zbierali, ale właśnie się odważyli napisać na LinkedIn swój pierwszy post albo, nie wiem, dziesiąty post napisali, a nie setny czy tysięczny. I mają czasami jakąś ważną myśl do przekazania. Ja bardzo lubię tych ludzi wzmacniać, to znaczy ja często daję reakcję do postów właśnie takim ludziom, których nikt nie zna i tam mają 100 osób w sieci.

I może tam pięć osób zareagowało, ale ja nigdy się tego nie boję, żeby właśnie zareagować albo żeby coś tym ludziom napisać. Bo ja wiem, jakie to jest dla nich po prostu ważne. Też wiem, że to jest jakby ochrona powiedzmy tych takich Nazwijmy sobie w cudzysłowie twórców, osób, które tworzą treści na LinkedInie, którzy nawet nie nazwaliby się twórcami niszowymi.

Oni są po prostu zwykłymi ludźmi, którzy odważyli się coś napisać i mają jakąś myśl i mają coś do przekazania albo właśnie coś osiągnęli albo szukają tej pracy i myślę, że można im w ten sposób pomóc. Ja do tego bardzo zachęcam. Tak samo jak mi się zdarzyło też kilkakrotnie spotykać z osobami, które...

Mają super wiedzę w jakimś obszarze, dużo rzeczy do powiedzenia i mówią, kiedyś zacznę publikować na LinkedIn. A ja mówię, ale na co masz czekać? Po prostu napisz swój pierwszy post i patrz, co będzie dalej, tak? I napiszesz pierwszy, a potem napiszesz kolejny i nawet jak na któryś się okaże, że mało ludzi zareagowało, to na któryś zareaguje więcej i to jest po prostu też nauka, patrzeć Co jest dla ludzi interesujące, co budzi jakąś reakcję.

O tym, żeby publikować treści na LinkedInie, to naprawdę nie trzeba tak myśleć, że od razu potrzebuję jakiegoś specjalistą czy ekspertem, którego jeszcze nikt nie zna, że potrzebuję tutaj wielkiej strategii. Nie, dużo lepsze, myślę, jest po prostu, jak mam jakąś myśl i coś odkryłam albo coś zauważyłam i może to pomóc komuś innemu albo jak mi się coś udało osiągnąć i to jest dla mnie mój duży sukces, to dużo lepiej jest napisać po prostu o tym w sposób taki szczery, tak jak Ci, powiedzmy, serce podpowiada.

Nie od razu po prostu rozkminiać, jaką tutaj miałbym mieć strategię na tym LinkedInie i co się wydarzy. Rozmawialiśmy tutaj o różnych trendach, które się pojawiają. Myślę, że jednym z takich trendów jest właśnie taka autentyczność. I ja jakby nie mi oceniać, na ile to się udaje, ale ja staram się też naprawdę, jak piszę różne treści, pisać w sposób normalny, tak jakbym mówiła do kolegi czy koleżanki, który by siedział obok mnie, a nie taki napompowany, to znaczy nie używam określeń, Dziękuję, jakimś to wielkim było dla mnie zaszczytem móc włożyć tutaj mój kawałek, jakiś wkład, nie wiem, w e-book, który wyszedł.

Jeżeli takich e-booków powstaje rocznie 100, ja zawsze podziękuję komuś za to, że mnie zaprosił i potem się tym pochwalę i napiszę, że jest warto, jeżeli właśnie warto i tam są jakieś treści, ale nie używam słów nieadekwatnych do sytuacji, zbytnio napompowanych, tak samo jak nie lubię. To jest kolejna moja zmora z innego może obszaru.

Blogerów podróżniczych, którzy o każdym miejscu piszą, jakby było jedyne na świecie i miało by Cię coś ominąć, jak tam nie pojedziesz. To sprawia, że potem odbiorcy naszych treści są zawiedzeni, bo co innego jest napisać, to jest fajne miejsce, jak będziesz w okolicy, możesz zwiedzić to i to, a nie, że to jest po prostu najważniejsza, najpiękniejsza rzecz na świecie, zwalająca z nóg i tak dalej.

To znowu, co innego jest powiedzieć na tym Linkedinie bardziej rzeczowo, Tu jest e-book, w którym zebraliśmy wypowiedzi iluś tam ekspertów na jakiś temat. Interesujący może być dla Ciebie zobaczyć, gdzie są spójni, a w jakich obszarach się różnią. Ale myślę, że może już właśnie lekką przesadą jest pisanie, jaki to był dla mnie właśnie zaszczyt i że to jest w ogóle najlepsza publikacja ever, jeśli sam w to nie bierzesz.

Bo może mi się zdarzyło też pisać, na pewno mi się zdarzyło pisać o jakichś publikacjach, że to jest najlepsze wypracowanie na jakiś temat, opracowanie w sensie, które w jakimś tam ostatnim czasie widziałam, ale staram się nie używać tych słów Na wyrost. Nie nakręcać ludzi, nie pisać, że coś jest właśnie najlepsze na świecie, prześwietne, wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju.

O to właśnie, żeby nie budzić tego rozczarowania po drugiej stronie. Co innego jest, myślę, powiedzieć, że to jest wartościowe, a co innego, że to był dla mnie zaszczyt i że to najlepsze jest na świecie, co zrobiłam. Nie, no jasne, bo tym bardziej jeśli bierzemy udział w wielu wydarzeniach, to musielibyśmy pisać co tydzień, co samo w sobie byłoby dziwne, jeśli co tydzień, tak jak wspomniałeś o blogerach podróżniczych, wiesz co, poruszyłaś dwie bardzo ważne kwestie, ja chciałbym się może nie przy nich zatrzymać, ale podkreślić je bardzo mocno na czerwono, czyli po pierwsze odwaga w publikowaniu, ja sam jestem osobą, która nie publikuje treści na LinkedInie, I korzystam zupełnie z niego inaczej, jestem raczej w tych 90%, którzy, przepraszam, 9, nie 90, którzy obserwują, ale też komentują, ale tych treści swoich publikuję stosunkowo mało, między innymi z tych powodów, o których wspomniałaś, czyli tego, że faktycznie przez ostatnie lata LinkedIn miał taki trochę wizerunek, na który sam sobie zapracował, Żywił się mocno kontrowersją, to znaczy miałem wrażenie, że pod każdym postem tam pojawia się nagle dyskusja, gdzie ktoś składa zdanie odrębne tylko po to, żeby je złożyć i żeby rozgorzała i staje się areną bitwy na ego dwóch specjalistów z branży, którzy jeden mówi jest tak, drugi mówi nie, jest inaczej, a ja nie do końca mam ochotę, Wchodzić na tą społecznościówkę, żeby się z kimś kłócić, więc super jest to, co mówisz, że zachęcasz ludzi, którzy nie publikują do tego, żeby po prostu naturalnie napisali o swoich przemyśleniach.

Ja dodam od siebie, o czym kiedyś nie wiedziałem, a potem, kiedy zacząłem pracować z kolejnymi osobami w różnych innych biznesach, się przekonałem, że często nam samym wydaje się, że myśli, które mamy są trywialne, bo już po prostu robimy coś przez wiele lat, jesteśmy naprawdę na poziomie Eksperta bardzo często, albo bardzo dobrego specjalisty w danym obszarze, I coś, co chcielibyśmy napisać.

Wydaje się oczywiste, ale z perspektywy wszystkich ludzi, których spotkałem na swojej drodze biznesowej, okazuje się, że jest bardzo duża grupa ludzi, którzy mają mniejsze doświadczenie od nas i jak oni trafią na tą treść, to naprawdę będzie to dla nich coś być może odkrywczego, a na pewno wartościowego, więc warto to robić i ten trend, o którym wspomniałaś, ja mogę sobie tylko tego życzyć, ale Myślę, że ta nasza rozmowa też będzie zachęcała ludzi do tego, żebyśmy byli naturalni na LinkedInie i traktowali się po ludzku i pozwalali sobie na publikowanie różnych treści, a sami mamy okazję wybierać te, które nas interesują, to naprawdę ciężko będzie powiedzieć o tym i w ten sposób, że to miejsce to śmietnik, no bo trochę słabo to brzmi, bo sami w nim jesteśmy, a nie chcielibyśmy, żeby tak było nazywane miejsce, Którym publikujemy, więc dziękuję Ci bardzo za te dwie rzeczy, to jest bardzo ważne, ale odszedłbym jeszcze na koniec od tej tematyki śmietnikowej.

Prowadzisz biznes, powiedziałeś, że jesteś z tego dumna, Więc korzystasz też bardzo mocno i z Facebooka, i z Instagrama, i właśnie z LinkedIna. Powiedz mi z Twojej perspektywy, właśnie jako narzędzie, czy Linkedin jest dziś najlepszym dla biznesu miejscem? Mówię o biznesie takim konkretnie związanym z tą branżą HR-ową.

Czy jest najlepszym miejscem do tego, żeby sprzedawać swoje usługi i promować się właśnie? Czy widzisz też lepsze miejsca, może właśnie Instagram, może Facebook, czy najwięcej klientów i najwięcej zyskujesz na obecności na LinkedInie. No to teraz mnie tutaj można powiedzieć dopadłeś, bo będę musiała powiedzieć co o tym wszystkim myślę.

Wszystkie znaki na ziemi i na niebie, różne raporty i opracowania mówią o tym, że LinkedIn jest najlepszym miejscem biznesowo do zdobywania klientów i kontaktów. Na pewno to różnie wygląda w odniesieniu do różnych branż. Myślę, że żadna branża nie jest tak licznie reprezentowana na LinkedIn jak HR-owa, więc to by oznaczało, że w ogóle to jest miejsce, które powinno mieć największą moją atencję i tutaj głównie powinnam działać.

I nie robię tego, teraz jest właśnie ta bardziej zabawna część, bo myślę, że to jest może ten plus właśnie prowadzenia swojego biznesu, że masz jeszcze wybór odnośnie tego, w której platformie się lepiej czujesz. Ja nie umiem tego przeskoczyć, ale na LinkedInie mimo wszystko jestem zadowolona. Bardziej formalna, chociaż piszę te teksty i te posty od siebie.

Autentycznie i dlatego sobie wymyśliłam ten newsletter, żebym tam mogła dawać jakieś krótsze myśli i może niekoniecznie epokowe przemyślenia. Ale mimo wszystko nawet ja to czuję, że to jest jakby serwis, który w pewnym sensie nie usztywnia. Powiedzmy, że wymaga ode mnie jakiegoś określonego poziomu, więc zanim tam napiszę jakiś post To go przemyślę trzy razy, zredaguję, a grafikę zawsze zrobię porządną itd.

Natomiast takim miejscem, w którym czuję się swobodniej jest jednak dla mnie Instagram. I tam uważam, że no nie wszystko, co robię, że tak powiem, musi mieć taki kaliber ważności, przemyślenia. Tam są te relacje, w których coś mogę wrzucić na spontanie. Może też Myślenie o tym w ten sposób ułatwia to, że one, jeśli ich nie zapiszę, wiadomo, znikną po 24 godzinach.

Jak będę chciała, to jeszcze wcześniej mogę je... Skazywać. Lubię ten content video, lubię chyba tą większą też taką bezpośredniość, bo to działa w dwie strony, tam ludzie często mi piszą bezpośrednio właśnie jakiś komentarz, tam chyba jest taka mniejsza bariera, żeby nawiązać jakiś kontakt, wszyscy tam są od razu ze mną na ty, na LinkedInie tak nie ma, więc zobacz, jednak jest tak, że określona platforma przez swój wizerunek Buduje jakiś określony styl zachowania i przebywania, więc ja miałam taki moment właśnie, że w tamtym roku trochę sobie skręciłam z LinkedIna.

Na Instagram. Słysząc te wszystkie nawołania, że to jednak Linkedin powinien być tą moją główną platformą, obiecałam sobie, że chociaż jakąś tam większą część tych treści, bo mówię też głównie o materiałach wideo, które tam wrzucam na tym Instagramie, będę też zamieszczać na Linkedinie, żeby zobaczyć w jaki sposób ludzie na nie reagują.

Ale właśnie podsumowując, Biznesowo jedna rzecz, jeszcze myślę, że jako twórca warto też myśleć o tym, gdzie czujesz się dobrze. Dlatego ja lubię być na Instagramie, chociaż wiem, że biznesowo powinnam się skoncentrować na LinkedInie. I z tego samego powodu na przykład nie za bardzo widzę się na TikToku, bo to może już jest moje medium, jestem na to za stara.

Jest dla mnie może za bardzo rozrywkowe, wiem też, że różnego rodzaju tam jest content. Ale jak widzę ludzi, którzy tańczą jednocześnie wymachując do formuł w Excelu albo tego typu rzeczy, to myślę sobie, że to nie ja. Że to już jakby nie jestem ja, nie umiałabym tego robić w sposób autentyczny. Nie będę śpiewać i tańczyć w żadnej platformie, na TikToku też.

Jak ktoś idzie może po większą rozrywkę to na TikToka. A ja sobie na razie to Dla mnie powiedzmy takim bardziej swobodnym i rozrywkowym medium jest Instagram, mimo że biznesowo pewnie tym numer jeden powinien być LinkedIn. Jeśli chodzi o to, skąd mam klientów, skąd i stąd. Myślę, że jest też część takich, którzy są tu i tu i to też jest fajne, że czasami mogą zobaczyć też trochę inne treści i nie wszystko musi być jeden do jeden tutaj.

Takie samo. Więc tak podsumowując jeszcze dodałabym do tego to, jak ktoś podejmuje tą decyzję, w której platformie być obecnym, to jeszcze na pewno jest kwestia tego, a która Ci pasuje, którą lubisz, której format Ci odpowiada, w której czujesz się po prostu swobodniej, w której możesz być bardziej autentyczny.

Bo ja też szanuję to, że ktoś może powiedzieć, że dla niego LinkedIn jest za sztywny i nie wejdzie w tą konwencję, nie umie napisać tekstu, który jest... Profesjonalny i pasujący do tej platformy i za każdym razem jak próbuje to zrobić to mu wychodzi właśnie zbyt sztywno i w ten sposób nie rozmawia i dlatego nie pisze.

Myślę, że też To jest niesamowite Marta, co mówisz, bo ja miałem takie przemyślenia na przełomie teraz właśnie roku o publikowaniu treści na LinkedInie po raz kolejny i próbowałem się do tego zachęcić i dokładnie mam podobne przemyślenie jak ty, że LinkedIn jednak powoduje jakieś takie Taką uniformizację biznesową, że myśląc o LinkedInie, jak mam tam publikować, to po pierwsze myślę, z kim się zmierzę, ilu mądrzejszych ode mnie mogło bym publikować i osób, ile z większym doświadczeniem tam się znajduje i pewnie to też powoduje, że trochę to usztywnia i też moje kroki skierowały się w kierunku Instagrama właśnie i pomyślałem, że to może będzie pierwszy krok do tego, żeby na przykład założyć profesjonalne konto na Instagramie i tam publikować swoje treści, bo mam dokładnie takie samo wrażenie jak Ty, że jakoś tam jest łatwiej.

Wydaje się, że presja jest mniejsza, więc bardzo ciekawe jest to, że potwierdzasz to przemyślenie, będąc już na takim poziomie eksperckości i od tylu lat też prowadząc biznes swój, gdzie wydawałoby się, że Że powinnaś czuć się jak ryba w wodzie na LinkedInie i tak się pewnie czujesz, a mimo to mówisz o tym usztywnieniu, więc zachęcamy do wybierania takich treści, które chcecie oglądać, ale też do publikacji treści i miejsca, w którym chcecie publikować, które dla was jest najlepsze.

Kończąc już nasze spotkanie, bo przepłynęliśmy przez temat LinkedIna, śmietnika, narzędzi, jego efektywności, bardzo powierzchownie pewnie, bo to tylko kilkadziesiąt minut, ale dużo ciekawych spostrzeżeń z Twojej strony Marta, ja bardzo dziękuję Ci za to spotkanie. Mam nadzieję, że innym razem, w innym terminie uda nam się jeszcze porozmawiać o danych, bo zachęcam Was bardzo do tego, wszystkich naszych słuchaczy, abyście Martę Pawlak-Dobrzańską obserwowali, żebyście zaobserwowali Great Digital i jeśli macie ochotę, wykorzystajcie.

Dany w HR, tak żeby być jeszcze efektywniejszymi i mądrze przez liczby i konkrety spojrzeć na swój biznes, HR, rekrutację, to zwracajcie się do Marty. Szczerze polecam. Dziękuję Ci Marta bardzo za dzisiejsze spotkanie. Dziękuję Ci bardzo, Karol, za zaproszenie i za ciekawe pytania. Do zobaczenia. Dzięki wielkie, do zobaczenia, a Was wszystkich zachęcam do komentowania, do followowania naszego Spotify'a.

Jeśli macie jakieś tematy, to tak jak wspominałem w poprzednim odcinku, zgłaszajcie je. Jeśli macie gości, których chcielibyście... Zobaczyć i posłuchać, to również jesteśmy otwarci na Wasze sugestie. Dzięki za kolejny odcinek i do usłyszenia następnym razem.