Kuba Kajdaniuk - historie

Nieuchronnie zbliżamy się do finału. Stawki są podbite, emocje nakręcone, a nasi bohaterowie gotowi do stawienia czoła ostatecznemu wyzwaniu. Ale czy na pewno? I co właściwie powinno się wydarzyć w akcie trzecim, skoro to aż jedna czwarta naszej opowieści? Na te pytania odpowiadamy sobie w dzisiejszym odcinku rozmów na temat ciągu rozwoju postaci.
Wszystkie linki do moich platform znajdziesz na instagramie: moja nazwa to "kubakaj_" albo pod adresem https://bio.site/kubakaj
Klikając w aplikacji Sportify w "Support This Podcast" znajdziesz też moją stronę na Patronite i tam wszystkie odnośniki.
★ Support this podcast ★

What is Kuba Kajdaniuk - historie?

Strumień świadomości o grach fabularnych, literaturze, filmie, muzyce, popkulturze, kampaniach społecznych, rowerach, grach i Bóg jeden wie, czym jeszcze...

Akt 3
Jakub: Dzień dobry drodzy państwo. Każdy coach nam powie, że życie zaczyna się na skraju naszej strefy komfortu i chociaż nasi protagoniści w naszych opowieściach niekoniecznie tę strefę komfortu kiedykolwiek swoją znaleźli, ale w wielkim skrócie możemy tak nazywać ten moment, kiedy byli na samym początku opowieści w okopach tego swojego kłamstwa, które wyjaśniało im w pewnym sensie jak działa świat i broniło ich przed rozmaitymi czynnikami zewnętrznymi, które mogłyby Ich realnie skrzywdzić w tamtym momencie, kiedy jeszcze nie byli gotowi na całą swoją przemianę i kiedy w związku z tym, że ich krucha psychika była przez to kłamstwo broniona, no to toczyli jakieś tam swoje względnie stabilne życie właśnie przez to kłamstwo wspierane.
To kłamstwo ich na początku, pamiętajmy, broniło. Przypominam, że to jest kolejny epizod na temat ciągów rozwoju bohaterów. Jeżeli jesteś tutaj po raz pierwszy, to polecam wrócić się do odcinka Wszystko robimy źle i zacząć słuchać od tamtej pory, ponieważ wszystkie rzeczy, które sobie omawiamy, to logicznie wynikają po prostu z tego, co było już omówione wcześniej w ramach właśnie tych ciągów rozwoju postaci.
Wróćmy na moment więc do tej naszej strefy komfortu. To życie naszego bohatera to jest taka trochę sinusoida. Najpierw jest w strefie komfortu, bo żyje sobie w swoim kłamstwie. Potem ma znowu brak komfortu, wyrzucamy go z tej strefy komfortu, bo próbuje się odnaleźć w tym nowym świecie. Nowym fizycznie, albo też nowym metaforycznie. Znowu potem, po tym naszym punkcie środkowym, nasz bohater jest przekonany, że znalazł oto komfort w tej prawdzie i chociaż wiemy, że jeszcze nie do końca ją zinternalizował, to jednak czuje się tam dużo bezpieczniej, dużo bardziej komfortowo niż w tej pierwszej części drugiego aktu, kiedy to tylko i wyłącznie reagował na rzeczy, które na niego spadały.
No i wreszcie wytrącamy go w tym naszym punkcie przełamania do aktu trzeciego i ten nasz akt trzeci to jest znowu czas, kiedy nasz bohater jest absolutnie poza swoją strefą komfortu. Pamiętajmy, że akt trzeci to jest nadal 25% opowieści, więc nie gońmy tutaj błyskawicznie do finału. Oczywiście wszystko jest bardzo intensywne, wszystko jest maksymalnie podkręcone, nie ma właściwie żadnej możliwości na to, żeby ten komfort odnaleźć i trochę tutaj odetchnąć, z tego względu, że to adrenalina pcha teraz naszego protagonistę do przodu, mimo strat i ran.
Ten akt trzeci to jest moment, w którym pokazujemy, że zmiana realnie zachodzi w duszy naszej postaci. W odruchu, po tej katastrofie punktu przełamania, zareagował zgodnie z prawdą, a nie zgodnie z kłamstwem. A więc coś się w nim zmieniło. Podjął taką decyzję, prawda co prawda właśnie zrujnowała życie naszemu bohaterowi, ale on dorósł wreszcie do tego, żeby w nią uwierzyć.
Wszystkie siły teraz pędzą do wielkiego finału. Finał sobie za chwilę oczywiście omówimy w kolejnym odcinku. Natomiast pamiętajmy, że nasz bohater cały czas może mieć dalej wątpliwości, czy zrobił dobrze, czy faktycznie w tym punkcie przełamania postąpił dobrze odrzucając te wszystkie swoje szanse, paląc za sobą wszystkie mosty, o tym mówiliśmy w poprzednim odcinku i realnie opowiadając się właśnie po stronie tej prawdy.
Tempo jest kluczowe dla każdego etapu scenariusza, to już wiemy i powtarzamy to do znudzenia, ale teraz musimy to tempo podkręcić, co nie znaczy, że powinniśmy wszystko zrzucić na naszego bohatera i odbiorców od razu.
Trzeci akt to jest, powtarzam, nadal jedna czwarta naszej opowieści, więc nie gońmy tutaj, bo w efekcie uzyskamy coś takiego jak na przykład w ostatniej Dune'ie, to już przy ostatnim odcinku o tym powtarzałem, że ten film ma taką bardzo przyspieszoną końcówkę. Rush to jest, pospieszać i często się mówi w dyskusjach, że ktoś zrashował finał, czyli że ten finał czy w serialu był zrashowany. Już jest taka nowomowa polsko-angielska, ale generalnie chodzi w tym o to, że bardzo goniono do końca, żeby jak najszybciej pozamykać te wątki i w efekcie to się wszystko wydawało pędzić na łeb i na szyję i tym sposobem wiele z tych emocji po prostu nie zdążyliśmy poczuć, bo nie zdążyliśmy zorientować się, co tak naprawdę w tym finale się dzieje i w tym trzecim akcie.
Finał jest oczywiście częścią trzeciego aktu, ale sam ten moment kulminacyjny, który nazwiemy finałem, omówimy sobie przy okazji następnego odcinka.
Co więc robimy w tym trzecim akcie? Tak jak mówiliśmy sobie o drugiej części drugiego aktu, o pierwszej części drugiego aktu, co tam się powinno wydarzyć, no to omówmy sobie takie cztery punkty, które powinniśmy realnie zrealizować w tym naszym akcie trzecim.
Realnie zrealizować, prawda co prawda, widzę, że dzisiaj jestem w świetnej formie.
Co więc zatem robimy w akcie trzecim? Po pierwsze podkręcamy stawki. Wydaje się, że te stawki już są podkręcone do maksimum w tym punkcie przegięcia i kiedy zmusiliśmy tego naszego bohatera do podjęcia tej łamiącej duszę decyzji, ale musimy jeszcze mocniej, jeszcze mocniej tego pokrętła przekręcić nawet na drugą stronę skali.
Dowaliliśmy naszej postaci, zmuszając ją do podjęcia tej decyzji, to prawda, w tym punkcie przełamania, i wbiliśmy jej nóż w serce. A teraz pora ten nóż przekręcić. Wszystkie konsekwencje tej decyzji spadają na naszą postać z siłą alpejskiej lawiny. Jeżeli nasz bohater odrzucił projekt, to nie ma kasy na cukiernię i stracił etat, więc jego wniosek na kredyt, na dalszą działalność tej cukierni został odrzucony, bo przecież nie ma stałego źródła dochodu.
W dodatku jego szef przyjeżdża do miasteczka, bo jest impulsywnym raptusem i jest wnerwiony i chce mu dać w ryj po zerwaniu kontraktu i to się kończy bójką i przepychanką, w efekcie czego nasz bohater, tutaj cały czas mówimy o uniwersum cukierni, opiera się o piec czy o piekarnik i doprowadza to do oparzenia ręki w trakcie pieczenia i dodatkowym pognębieniem sytuacji tego naszego bohatera, który teraz musi używać tylko jednej ręki.
Jeżeli w naszym scenariuszu było rozstanie, to teraz te rzeczy są wyrzucane przez okno. Łącznie z tą rzeczą, która jest niezbędna w mniemaniu naszego bohatera. Jeżeli dziewczyna naszego bohatera go rzuciła dlatego, że on postanowił ścigać UFO, to ten aparat fotograficzny, na którym miał zarejestrowane zdjęcia lądujących kosmitów, właśnie wraz z jego szpejami został wyrzucony przez okno, on pęka i ta klisza się rozwija i zostaje naświetlona i wszystko szlag trafia i nie ma już w tym momencie żadnych dowodów.
Jeżeli wracamy do Uniwersum Cukierni, to była dziewczyna na przykład tego naszego menadżera, po tym jak on zdecydował się wyprowadzić na zadupie\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\ i tam prowadzić cukiernię, wyrzuca wszystkie jego rzeczy do ogrodu, ona następnie polewa je benzyną w tym ogrodzie, w tym książkę z przepisami na wypieki jego babci.
Jak on tam wbiega, to ta książka już płonie, on próbuje ją stamtąd wyciągnąć, ma tą poparzoną rękę, nie daje rady, poparzył sobie teraz drugą rękę, dramat, książka jest nieoduratowana, nasz bohater ma dwie poparzone ręce, jest kompletnie pognębiony, już nic nie może w tym momencie zrobić, pada na kolana i wyje jak ranne zwierzę, a jego była dziewczyna już teraz jest na niego wściekła.
Musimy sprawić, żeby uznanie, że podążanie za prawdą było słuszne, nie było dla naszego bohatera w żadnym stopniu łatwe. Kiedy już wszystkie mosty są w ogniu, Przyjaciele wyzionęli ducha, MacGuffiny zostaje zniszczone, to dajmy naszej postaci moment, żeby uznała, że warto było to zrobić warto kontynuować tę walkę, wszystko było warte tej swojej ceny, tej najwyższej ceny i że nasz bohater zrobiłby to samo jeszcze raz, bo jego stare ja umarło i oto nadchodzi moment odrodzenia z popiołów, mniej lub bardziej metaforyczny.
Pamiętajmy, że im więcej emocji wciśniemy w tą naszą końcówkę, tym lepiej. No dopóki nie doprowadzimy do sytuacji, która będzie po prostu idiotyczna albo melodramatyczna, albo będziemy próbowali zarzucać kalejdoskopem emocji tych naszych odbiorców. Ale jeżeli jesteśmy w stanie zaatakować tego naszego bohatera z bardzo wielu różnych stron, to nasi odbiorcy, którzy teraz są w niego bardzo mocno zainwestowani, bo już go znają długo, to po pierwsze, a po drugie mu kibicują, bo wiedzą, że on wybrał tą dobrą decyzję, bo teraz się orientują, że to jest jednak pozytywny ciąg rozwoju postaci, a nie negatywny. On nie stał się zgorzkniałym teraz antagonistą w gruncie rzeczy, albo antybohaterem. Ale realnie chce tę zmianę wykonać, to teraz nie dawajmy jeszcze ani jemu, ani naszym odbiorcom spokoju w zakresie tego, kto tak naprawdę może jeszcze wygrać.
Punkt drugi, który musimy zrobić w tym ostatnim akcie trzecim. Ciosy spadają na naszego bohatera, żeby mu nie pozwolić na moment do złapania jakiejkolwiek równowagi. Wydaje się, że nasza postać już przeszła ten swój ciąg rozwoju, no bo skoro jest odrodzona w tej prawdzie i zaakceptowała tę prawdę, to jednak ten akt trzeci to jest ta część opowieści, w której nasza postać się uczy życia z nią, z tą prawdą.
Tak naprawdę, tak naprawdę z tą prawdą, znowu. Bez brzemienia kłamstwa, jak to jest w części drugiej aktu drugiego. Pamiętajmy, w części drugiej aktu drugiego nasz bohater jest przekonany, że żyje już z prawdą, ale tak naprawdę to kłamstwo cały czas mu ciąży i stara się go ściągać w dół i powoduje bardzo wiele wątpliwości.
Teraz nasz bohater już tą prawdę internalizuje, uczy się z nią żyć i jeszcze raz uczy się podejmować decyzje, tym razem w oparciu o tą prawdę, którą już przyswoił, bo spalił wszystkie mosty za sobą i już teraz tak naprawdę nie ma wyjścia, co nie znaczy, że nie może mieć wątpliwości. Pamiętajmy, że na ostateczny test przyjdzie czas dopiero w finale, czyli w tym punkcie kulminacyjnym.
Nasza postać jest ciągle rozchwiana i nieszczęśliwa. Mimo tego, że przyjęła tę prawdę, to nasza postać jest nieszczęśliwa. Jest pełna wątpliwości, ale i zdeterminowana, bo jest na dobrej drodze. Na końcu tej drogi są drzwi do prawdziwego spełniania i szczęścia, do bycia kompletnym dzięki temu, czego bohater potrzebuje.
Nie tego, czego chciał, ale wreszcie tego, czego potrzebuje. I ten nasz bohater już ma klucz. Ale jeszcze nie dotarł do tej drzwi, nie przystąpił ich progu. Na ten moment nasza postać jest nieszczęśliwa, cierpi z uwagi na to, że zdecydowała się tą prawdę przyjąć. W zależności od tego, na jaki gatunek patrzymy, czy to jest komedia, czy to jest dramat, czy to jest melodramat, czy to jest film wojenny na przykład, to te emocje będą bardzo różne.
Inaczej to będzie wyglądało, jeżeli nasz bohater decyduje się przykładowo zostać pacyfistą w trakcie konfliktu zbrojnego i decyduje się nie pomagać komuś, albo wręcz przeciwnie pomagać cywilom, podczas gdy wie, że został już uznany za zdrajcę. A inaczej będzie, jeżeli ten konflikt to będzie konflikt werbalny, albo jeżeli ta śmierć, o której mówiliśmy sobie w poprzednim odcinku, to nie jest śmierć fizyczna, to nie jest zagrożenie fizyczne, ale zagrożenie związane z karierą, z jakimś tam rozwojem swojej pozycji społecznej.
Punkt trzeci. Mimo tego, że cały czas podkreślamy to, że nasza postać może mieć wątpliwości, że życie z tą prawdą nie jest łatwe, to jednak pokażmy naszym odbiorcom przede wszystkim, nie musimy tego pokazywać naszemu bohaterowi, ale pokażmy naszym odbiorcom i udowodnijmy jak daleko ten nasz bohater zaszedł.
Nasz protagonista po porażkach, po dociskaniu śruby może mieć wrażenie, że utknął w martwym punkcie, więc udowodnijmy przede wszystkim naszym odbiorcom, jaką drogę przebył od początku historii, od swojej niewygodnej, opartej na kłamstwie strefy komfortu, niewygodnej strefy komfortu, no bo jednak coś go tam uwierało, to kłamstwo cały czas tam było, chociaż on sobie nie zdawał z tego sprawy; do teraz. Pokażmy sytuacje kontrastowe, już sobie o tym mówiliśmy w drugiej części aktu drugiego, że nasz bohater teraz będzie się mierzył z podobnymi sytuacjami, z jakimi się mierzył w akcie pierwszym, tylko jak wtedy był bucem, to teraz wykazuje się empatią.
Możemy jeszcze raz go zderzyć z jakimiś sytuacjami, gdzie teraz to on jest gotów prosić o pomoc na przykład. Jeżeli w akcie pierwszym odmówił pomocy, w drugiej części aktu drugiego tą pomoc dał, to teraz niech o tą pomoc poprosi, niech pokaże, że on zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne jest utrzymywanie szczerych relacji pomiędzy ludźmi.
A nie tylko opartych na hierarchiczności, czy na potrzebie zaspokojenia jakichś tam żądań w danym momencie. Pokażmy też naszego bohatera w sytuacjach, w których nigdy by się nie podejrzewał, że może się w nich znaleźć, ale teraz w nich jest, dzięki temu, że zinternalizował sobie tą prawdę. Wyobraźmy sobie, że w akcie pierwszym naszego Uniwersum Cukierni, czy na początku aktu drugiego jak nasz bohater dociera do tej cukierni i pierwszy raz widzi tych pracowników, którzy tam są To oni sobie śpiewają jakąś lokalną piosenkę w czasie pieczenia nocnego ciastek albo pączków i traktują go nieufnie, bo on nie chce się z nimi bratać za bardzo, nie chce się tej piosenki nauczyć, oni też nie chcą go tej piosenki nauczyć, może w akcie drugim.
On decyduje, że no dobra to śpiewajcie, już tam drapał pies ciszę nocną, niech będzie śpiewajcie, jeżeli wam to pomaga się skupić. I teraz w akcie trzecim on wreszcie wchodzi między tych ludzi z tymi poparzonymi dłońmi i zaczyna z nimi razem śpiewać. I to jest taka sytuacja, w której on by się nigdy nie postawił.
Gdyby nie to, że nastąpiła w nim ta realna przemiana. I teraz ten bohater tę przemianę faktycznie udowadnia. On ją udowodnił po raz pierwszy w punkcie przełamania. Dajmy mu szansę na takie małe, mniejsze i mniej spektakularne podkreślenie tego, że przeszedł daleką i ważną drogę i przygotujmy się do tego, że ta ostatnia ogromnie dramatyczna chwila to będzie największy sprawdzian, to oczywiście będzie finał, to będzie punkt kulminacyjny naszej opowieści.
No i wreszcie punkt czwarty. Przeprowadźmy atak na nowe przekonania naszej postaci. Oczywiście każda przemiana rodzi wątpliwości. Każde wyjście poza strefę komfortu musi te wątpliwości rodzić, a nasz bohater jest bardzo, bardzo daleko od tej strefy komfortu, którą sobie kiedyś zbudował na tym kłamstwie.
Teraz to jego poprzednie życie z aktu pierwszego się może wydawać 100 lat temu, natomiast to było całkiem niedawno, więc on nadal jest w punkcie, w którym te wątpliwości cały czas go gryzą. Pamiętajmy o tym, żeby tych wątpliwości nie zaniedbywać, bo one też grają na emocjach naszych odbiorców, nie naszego bohatera, ale naszych czytelników czy naszych widzów.
Dla zwiększenia więc dramatyzmu powinniśmy te wątpliwości podsycać. Niekoniecznie to musi robić antagonista. Jego wjazd sobie rezerwujemy na ten wielki finał. Ale to może być sam bohater, który przeżywa kryzys, który zaczyna kwestionować to, czy on naprawdę dobrze zrobił. Co on właściwie zrobił paląc ze sobą te wszystkie mosty jeżeli ma taki punkt w którym siada i nagle ma taką chwilę samorealizacji że przecież wszystko już wyleciało za okno. Może to być jakiś pomagier albo kapitan naszego antagonisty, zwłaszcza jeżeli mówimy o jakichś filmach superbohaterskich czy o jakichś takich, gdzie ten konflikt będzie konfliktem fizycznym, pojedynkiem na sam koniec.
To może być jakiś pomniejszy antagonista. W naszym uniwersum cukierni to może być inspektor sanepidu albo właśnie ten były szef. Albo to może być nawet bojaźliwy albo sceptyczny sojusznik czy pracownik tego naszego protagonisty, który nagle zaczyna zadawać pytania, które sprawiają, że te wątpliwości jątrzą coraz większą dziurę w sercu naszego głównego bohatera i wtedy ta nasza główna postać się zaczyna zastanawiać, czy naprawdę to wszystko ma sens, czy ona sobie da radę w tym finale.
Pamiętajmy o tym, że wszystkie te zmiany, chociaż są oparte o bardzo gwałtowne sceny, to jednak następują w pewnym sensie stopniowo, to nie są schodki, to jest bardziej gradient. Więc nasze kłamstwo całkowicie jeszcze nie znikło, ono może powracać w jakiejś bardzo kuszącej formie, oferując iluzję wyjścia z tego skrajnie eskalującego w tym momencie już konfliktu.
To może być rekruter z innej korporacji albo stary druh, który założył startup teraz naszego kolegi, który zdecydował się prowadzić tą cukiernię i dzwoni do niego, kiedy ten ma największy kryzys poparzone ręce i nie jest w stanie tych pączków piec czy tego regionalnego ciasta. I mówi mu, słuchaj, słyszałem, że wyleciałeś z firmy X. Fantastycznie się składa, chciałem Cię stamtąd wyciągnąć od lat. Robimy teraz z firmą Y genialny projekt na stacji kosmicznej. Musisz tam być, to jest niesamowita rzecz, zapiszesz się w annałach historii. Kuśmy tego naszego protagonistę, bo im większe ryzyko jest powrotu do kłamstwa, tym większa jest niepewność odbiorców i tym większe są emocje.
To najprościej jest pokazać w filmach. Gdzie nasz bohater się mierzy z jakimś nałogiem, czy jest alkoholikiem albo narkomanem, i wtedy ta wizja powrotu, na przykład do tej grupy, która bierze daną używkę, jest ogromna zwłaszcza kiedy nasz bohater się czuje zmiażdżony przez to odrzucenie, przez tą próbę wejścia do życia w społeczeństwie, gdzie tak naprawdę nikogo nie zna, gdzie nikogo nie ma, bo wszyscy się od niego odwrócili i w momencie kiedy się zorientowali, że on tak naprawdę jest narkomanem czy alkoholikiem i teraz ten nasz bohater jest samotny.
I spalił ze sobą wszystkie mosty z jednej i z drugiej strony, bo na przykład oskarżył swoją rodzinę, że to oni sprawili swoimi bezustannymi wymaganiami, że zaczął coś brać. Więc pada na twarz w pustym mieszkaniu, które ogołocili mu komornicy i teraz zaczyna się zastanawiać, co ja właściwie zrobiłem. I w tym momencie widzi na ulicy na przykład tą grupkę, która go szuka, bo chce po prostu z nim spędzić czas, ale wiadomo, że dla nich to spędzanie czasu to jest po prostu branie narkotyków.
No i teraz mamy te wątpliwości zawsze, czy nasz bohater się zdecyduje wrócić do tego ćpania i powie no dobrze, bo to była moja jedyna przystań, czy nie? I chociaż wiemy, że on już tą przemianę przeszedł i raczej tego nie zrobi, to z punktu widzenia naszych odbiorców to jest taki moment zaciskania pięści i nerwowego poruszania się na fotelu, czy przypadkiem ten nasz bohater jednak się nie skusi? Na to pokusa w tym momencie jest ogromna. A przecież ziejąca rana w jego serduszku to jest optymalny moment. Żeby z tą pokusą tam wjechać i znowu mu zdemolować całe życie.
Tym rekruterem z korporacji, może nie idźmy w takie skrajne przykłady, ale tym rekruterem z korporacji może być na przykład dziewczyna, w której nasz bohater się kochał w liceum i sugeruje, że mógłby pracować na projekcie, do którego porównywał na przykład swoją beznadziejną sytuację na początku, jeżeli nasz bohater przeżywał to, że pracuje w firmie X i jest tam tak strasznie źle, a potem się pojawia, zanim się pojawiła ta cukiernia, to mówił o, a jakbym pracował w firmie Y na projekcie dla stacji kosmicznej, to czułbym jakąś radość w ogóle z tej swojej roboty.
I teraz nasz bohater wie, że w sumie to już największą radość to czuje tylko śpiewając z pracownikami cukierni, on już nie chce wracać do tej korporacji, ale pojawia się ta pokusa, którą nasi odbiorcy od razu łączą z tym, co było na początku i myślą sobie, o nie, on jeszcze może porzucić tych wszystkich swoich ludzi z cukierni.
Pamiętajmy, że takie rzeczy możemy wprowadzać i możemy siać te wątpliwości i siać ferment, ale oszczędzajmy nasze najmocniejsze uderzenia na finał. Taki atak wcześniejszy na te przekonania może być doskonałym preludium do tego finału, zwłaszcza jeżeli myślimy o bardziej fizycznym starciu czy dosłownej bitwie, ale uważajmy tutaj na tempo i eskalację, żeby się nie okazało, że nasz pomniejszy antagonista był trudniejszy do pokonania niż finałowy przeciwnik.
Ale nie róbmy też tak, jak w Dune'ie, do której ponownie wracam, gdzie pokonanie pomniejszego antagonisty zajęło kilka sekund, bo nie było po prostu miejsca w scenariuszu, w filmie na to, żeby to zmieścić podczas gdy finałowa walka miała być długa. Także pamiętajmy o tym tempie i pamiętajmy o tych emocjach, które tutaj są i pamiętajmy o kłamstwie, bo finał to jest ostateczny atak kłamstwa i najlepiej jego ostateczne odrzucenie. Pamiętajmy, że nasz bohater już swój ciąg rozwoju postaci przechodzi. On już prawie go całego przeszedł. Już dochodzi do tego ostatecznego testu, do tej ostatecznej eskalacji, ale on już wybrał, czy tam ona. Używamy tutaj postać i bohater zamiennie, płeć na swym momencie nie interesuje.
Jeżeli nasz bohater, czy nasza postać dokonała tego wyboru w tym punkcie przełamania. Tak naprawdę najpierw w punkcie środkowym, potem w punkcie przełamania. Teraz dokonuje i potwierdza ten wybór cały czas przez akt trzeci mimo tych wszystkich wątpliwości. Dochodzi do finału, do tego naszego ostatecznego testu, to ta postać, stając przed tym finałem i będąc gotowa cały czas podążać za tą prawdą, już jest zwycięzcą.
Ona przeszła ten swój ciąg rozwoju postaci i co nie znaczy, że musi ten finał wygrać. Ona może bez najmniejszego problemu paść po prostu pod naporem tego naszego głównego antagonisty i przegrać. Nie ma w tym nic złego, nie ma w tym w gruncie rzeczy nic zaskakującego dla nikogo poza naszymi odbiorcami.
Czasem jest tak, że po tym finale nasi bohaterowie gdzieś tam wracają jeszcze i udaje im się w takim pomniejszym rzucie odbić sobie to wszystko, ale w tej finałowej najważniejszej, najistotniejszej konfrontacji nasz bohater wcale nie musi wygrać. Najważniejsze, że on jest moralnym zwycięzcą. Popatrzmy na dwa przykłady.
W Gwiezdnych Wojnach Luke wcale nie pokonuje na miecze Dartha Vadera, wcale nie pokonuje Imperatora. To Vader decyduje się wygrać to starcie za niego, Widząc, że Luke stał się moralnym zwycięzcą całej tej sytuacji. W filmie Fracture, który już tutaj kilkukrotnie przywoływałem, ten młody prawnik ostatecznie przegrywa wszystko.
Decyduje się podążać za prawdą, żeby wsadzić za kratki tego psychopatycznego zabójcę, odrzuca możliwość pracy w tej wielkiej kancelarii, ale ostatecznie to główne starcie przegrywa. Dopiero na koniec udaje mu się skazać tego gościa, ale prawda jest taka, że ten główny finał, ten moment, kiedy wszystkie stawki są najbardziej nabudowane, co prawda doprowadzają do tego, że nasz protagonista staje się moralnym zwycięzcą, ale realnie to jest jego śmierć, to jest jego porażka, to jest śmierć jego kariery.
Pamiętajmy więc o tym, żeby te wątpliwości podsycać. Żeby nasi odbiorcy do końca nie mieli pewności, czy cokolwiek nasz bohater w tym wszystkim ugra poza właśnie zwycięstwem moralnym. Czasem nawet prosta linia dialogowa, wzmacniająca wątpliwości, wystarczy w krótszych historiach, żeby zachwiać naszym bohaterem przedfinałowym starciem.
Jeżeli ta historia jest długa, to wsadźmy tam coś, co ewidentnie chwieje w posadach pewnością naszego bohatera, jeżeli chodzi o zwycięstwo. Zróbmy to tak, że nasz bohater przed samym starciem finałowym wydaje się nieprzygotowany. Ono nadchodzi i te emocje są bardzo wysokie, bo nasz bohater jest złapany z opuszczonymi spodniami. On jest w połowie tych przygotowań. On nie jest gotowy na to wszystko, co się teraz ma wydarzyć. Jemu się wydaje, że on się już przygotowuje, ale zupełnie nie jest gotowy na ten finałowy test. Jeżeli to jest film o konkursie muzycznym, to on stroi gitarę przed wejściem na scenę, pęka mu struna i już ma zakładać tą strunę zapasową, ale ktoś mu mówi teraz, masz dwie sekundy, żeby tam wejść, bo jurorzy już się niecierpliwią. I on musi teraz wejść na tą scenę, zagrać bez tej jednej struny. W momencie kiedy jest ten konkurs na to najlepsze regionalne ciasto, to okazuje się, że rachunki za prąd nie są zapłacone, bo nasz bohater, kiedy podejmował tą decyzję o tym, że spróbuje zbudować kompromis, zaniedbał pewne sprawy w naszej cukierni, I tuż przed tym, jak to wszystko ma się wydarzyć, nagle zostaje wyłączony prąd.
Tuż nad ranem, kiedy rano będzie pokazanie tych wszystkich ciast, one się wszystkie pieką, nagle zostaje wyłączony prąd, są całkowite ciemności i teraz nasz bohater musi kombinować, bo to jest to finałowe starcie, czy to jego ciasto właściwie się dopiecze w środku, dzięki temu, że ta temperatura jeszcze jest w piekarniku, czy już nie, bo ten piekarnik już nie grzeje.
Co on teraz zrobi? Czy będzie teraz pędził do domu, żeby tam dopiec to ciasto? Czy będzie pędził do sąsiadów? Co on teraz wymyśli, żeby to ciasto upiec? Jeżeli to jest starcie bardziej fizyczne, to nasz bohater walczy z tym pomocnikiem naszego głównego antagonisty i zostaje zraniony. I w momencie, kiedy staje przed drzwiami już do komnaty tego złego arcyksięcia, z którym teraz będzie walczył na miecze, to tamten dogorywający jego kapitan mówi: Moje ostrze było zatrute.
I ten się orientuje, odwraca się teraz i patrzy, że kropla takiej śluzowatej, zielonej mazi wypływa z rany, której on do tej pory nie zauważył, bo była bardzo płytka. I teraz, kiedy nasz bohater wchodzi na tą finałową scenę, na to finałowe starcie to wszystkie emocje są nakręcone na maksa, bo my wiemy, że on moralnie jest zwycięzcą, zaakceptował prawdę, przyłączył się do rebelii, odrzucił korporację, żeby zostać cukiernikiem, porzucił wredną babę, żeby ścigać kosmitów i zaprzyjaźnić się z nimi i ocalić Ziemię przed międzygalaktyczną wojną siłą przyjaźni, ale nie mamy bladego pojęcia, czy to mu się uda.
My wiemy, że on jest przekonany, że zrobił dobrze, ale to jeszcze nie gwarantuje sukcesu.
O tym sobie odpowiemy oczywiście w następnym odcinku, jak ten finał skonstruować, ale to wszystko na dzisiaj. Zapraszam Was do subskrybowania tego podcastu, bo dzięki temu nie umkną Wam kolejne odcinki. Możecie mnie też obserwować na Instagramie, kubakaj_, bo tam zawsze wrzucam informacje na temat tego, że nowy odcinek się pojawił albo na jakim etapie są przygotowania do kolejnego odcinku.
Bardzo dziękuję moim patronom. Przede wszystkim dwóm, których mam, czyli 100% patronów. Dziękuję Michałowi, dziękuję Łukaszowi. Wiem, że to jest temat super niszowy i tym bardziej się cieszę, że wspieracie mnie na Patronite. Na Patronite, bez względu na to, czy jesteście patronem, czy nie, znajdziecie transkrypcję tych wszystkich podcastów, jeżeli wolicie sobie czytać, zamiast słuchać.
Zawsze się tym pojawiają razem z wrzuceniem nowego odcinka na serwisy podcastowe. Jeżeli chcecie mnie poratować jakimś pieniążkiem, no poratować to może złe słowo, jeżeli chcecie mi podziękować jakimś pieniążkiem, o, może w ten sposób, to możecie albo zostać patronami na Patronite, albo możecie przez linki na Instagramie znaleźć BuyCoffee i tam postawić mi wirtualną kawę.
Która się potem zmieni w prawdziwą kawę, albo jakiś prawdziwy podręcznik, albo prawdziwą książkę, albo prawdziwe dotacje dla Snow Leopard Trust, bo ja kocham śnieżne leopardy, najlepsze ze wszystkich leopardów. Tyle na dzisiaj, dziękuję Wam bardzo za słuchanie. Zostają nam jeszcze dwa odcinki do końca, czyli ten o finałach i ten o rozwiązaniu całej naszej fabuły, więc trzymajmy kciuki za to, żeby udało się je nagrać w maju, taki jest plan.
A tymczasem życzę Wam dobrego dnia, z Bogiem i cześć.